Delta - niebieski lol.
Szkliwo - czerwony heh
Paki - pompom
Dawno, dawno, ale trochę za dawno temu urodziła się Marysia. Miała ona bardzo brzydkie włosy, oczy, a nawet można powiedzieć, że całą twarz. To było powodem, dla którego rodzice zdecydowali się oddać ją do domu dziecka. Wbrew pozorom Marysia była bardzo szczęśliwa w domu dziecka, pomijając wieczne znęcanie się rówieśników. Dlaczego, zapytacie? Popatrzcie na jej opiekuna. Vara… tkanwirhahs, którego imię brzmiało niczym niewypowiadalne zaklęcie, więc Marysia mówiła mu pieszczotliwie: Vari. Vari i Marysia bardzo za sobą przepadali, można by rzec, aż za bardzo. Pewnego razu, gdy Vari i Marysia jedli obiad, przelatywał nad nimi samolot i ku ich nieszczęściu wypadł z niego jeszcze przystojniejszy od Variego basior. A na imię mu było: Delta. Upadek był jednak tak wysoki, że mało śmierć nie zgarnęła jego życia. Przerażona Marysia postanowiła pomóc Delcie, dzięki czemu para poznała się bliżej. Duszę Vari’ego pochłonęła rozpacz i chęć zemsty. Jednak Marysia, ślepotka, głupotka i w ogóle idiotka pominęła ten fakt i dalej flirtowała z Deltą, do czasu, gdy przypadkiem odkryła jego straszliwą przeszłość. Wtedy nagle odwidziało jej się romansowanie z tym basiorem, jednak było już za późno i nie potrafiła wydostać się z objęć zauroczenia. Bo przecież może go zmienić! To jej przeznaczenie!
- Postawię ci pałę z zachowania! - krzyknął zrozpaczony Vari. Ale kto by się przejmował ocenami kiedy w grę wchodzi PRAWDZIWA miłość.
Marysia była tak ślepo zapatrzona w Deltę, że nie zauważyła, gdy jej ukochany zaczął wymykać się z domu i spotykać z jakąś inną dziunią. Na szczęście Vari jak zawsze był czujny. Pewnej nocy podążył za Deltą, by sprawdzić, gdzie ten zmierza. Wtedy też przekonał się, że samiec ten handluje nielegalnym towarem. Przerażony wilk wrócił i opowiedział o wszystkim Marysi, by wybić jej z głowy te bezsensowne i niebezpieczne romanse.
- Nie wierzę ci, ty palancie! - zawołała Marysia, zalewając się łzami. - Jesteś wrogiem Delty, a więc i moim wrogiem!
- Nie! Marysiu. Proszę. Uwierz mi! To prawda! - próbował się zarzekać i zaklinać na wszystkie możliwe bóstwa.
- Nie! Zostaw mnie! Nigdy w życiu ci nie uwierzę! Jesteś kłamczuchem i oszustem, wiedziałam o tym, odkąd cię zobaczyłam! - i zapłakana Marysia uciekła od Variego, by poszukać swojego najszczerszego ukochanego.
Te słowa wypaliły w sercu Vari’ego potężną dziurę. Basior w te pędy pobiegł nad najbliższą przepaść i skoczył. Ale w pobliżu był nikt inny niż Delta, który raczył złapać go za ogon, mało go nie wyrywając.
- Co ty sobie wyobrażasz? - wykrzyczał, przerażony. - Jak tak możesz się zabijać? I to akurat kiedy zacząłem się w tobie kochać?!
Vari spłonął rumieńcem zaskoczony. W jednej chwili zdali sobie sprawę, że są zgodni co do jednego: walić Marysię. Stojąc na skraju szczytu pocałowali się głęboko i namiętnie.
I wtedy Marysia się obudziła. Jebana yaoiskta nawet we śnie shipuje wilki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz