Sierociniec jak zwykle tętnił życiem. Niepoliczalna masa szczeniaków biegała, wrzeszczała, wygłupiała się, a Variaishika siedział pośrodku tego wszystkiego i z przerażającym stoickim spokojem obserwował bez żadnego komentarza. Odwrócił się tym swoim nienaturalnym sposobem w stronę Tii, kiedy wadera w pełni przekroczyła próg budynku, jaki Vari w jakiś sposób wybudował dla sierocińca. Kiwnął do niej na przywitanie, po czym wrócił do doglądania szczeniąt. Medyczce udało się do niego dotrzeć bez wpadania na rozpędzone dzieciaki albo deptania tych spokojnie leżących.
– Hej. Xiv mi powiedział, że chcesz pogadać. Co tam?
Zanim rudy wilk odpowiedział, przyjrzał się dokładnie dziwnej zabawie, którą pięć szczeniaków właśnie wymyśliło. Wadera była niemal pewna, że chciał sprawdzić, czy zabawa nie jest zbyt niebezpieczna. Nie. Dzieciaki skakały nad dwoma patykami ułożonymi równolegle do siebie, wykonywały jakieś jakby taneczne ruchy i odskakiwały na bok. Ten, kto dotknął patyków, wypadał z gry. Gdyby Tia nie była dorosła, z pewnością spróbowałaby zagrać, ale niestety już jej nie wypadało.
– Chciałbym urozmaicić młodym trochę dzień. Wiem, że masz pracę w jaskini medycznej, ale może znalazłabyś chwilę, by opowiedzieć berbeciom jakąś historyjkę?
Medyczka spojrzała na swojego brata z miną, którą najłatwiej można było określić jako z rodzaju "chyba cię pojebało," z gatunku "w domu wszyscy zdrowi?".
– Nie.
Variaishika nawet nie próbował się kłócić, wziął jedynie głęboki oddech i wyruszył, by pocieszyć brązowego placka, któremu ktoś z biegaczy nadepnął na ogon. Tego szczeniaka Tia rozpoznawała, bo prawie wiecznie spał i nawet jeść nie miał ochoty. Gdy zapytała Variego, czy nie powinien był go zanieść do jaskini medycznej, opiekun sierocińca tylko stwierdził, że dla Śpiącej Łapki to naturalne. Próbował jakieś pobudzające napary, ale szczenię, zamiast biegać z rówieśnikami, leżało obrażone na cały świat, że nie może zasnąć. Rudy wtedy wysnuł wnioski, że Śpiąca Łapka zawsze będzie śpiący, bo taką ma naturę. Tak jak Mi od najmłodszych lat usilnie trenowała, nawet wtedy, kiedy jej ciało błagało ją o przerwę. Wadera wyrozumiale pokiwała głową i więcej o Łapkę nie pytała.
Szara porozglądała się po skromnej hali, jaką był sierociniec. Szczeniaki miały te same zajęcia, co zawsze, zauważyła nudę w oczach niektórych, które miały już dość codziennego biegania, układania stosików z chrustu i szczenięcych przepychanek. Zdecydowanie przydałoby im się urozmaicenie, które nie wymaga wyjścia w mróz. A niech to szlag.
– Dobra.
Vari spojrzał na nią z zaskoczeniem. Chociaż raz udało jej się wywołać u rudego tą reakcję.
– Będę opowiadać te bajki. Od czego mam zacząć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz