Konwalia ze Szkłem popatrzyli po sobie.
Czy chcą?
Z jednej strony, może to być okazja do ucieczki. Ale z drugiej... Coś nie widzi im się, żeby ten czarnoskóry dziwak pozwolił im tam po prostu umknąć. Mogą więc tylko zgarnąć to, czego potrzebują.
— Czy pójdziesz z nami? — zapytała Konwalia, przyglądając się kobiecie.
— Nie, ale z drugiej strony tak — oznajmiła tamta, uśmiechając się w ten swój nieprzyjemny sposób. Makijaż schodził jej z zewnętrznych kącików oczu, ukazując skórę pokrytą dziwnymi znakami. — Będę w postaci cienia, więc mnie nie zobaczycie.
Białowłosa wzruszyła ramionami i, ostatni raz spojrzawszy na Szkło, wzięła od niej klucz.
— Idziemy? — zapytała cicho. Mężczyzna potwierdził skinieniem głowy, więc włożyła klucz w powietrze i przekręciła go.
Gdy otworzyli oczy, ponownie znajdowali się na terenach watahy.
Wadera odetchnęła z ulgą, widząc z powrotem swoje łapy i ogon. Ludzkie ciało podobało jej się, jednak w prawdziwym było jej najlepiej.
— Masz coś, co powinieneś wziąć? — zapytała, rozglądając się do okoła. I, nie czekając na odpowiedź, natychmiast wypaliła:
— Powinniśmy pozbyć się klucza.
— Tylko co to zmieni? — odparł Szkło, spoglądając jej w oczy. — Słyszałaś przecież, ona nas obserwuje.
— Głupoty — prychnęła, ważąc klucz w łapie. — Skoro nie ma jej tu fizycznie, to co nam zrobi?
Odpowiedziała jej cisza, która trwała przez chwilę.
— Nie podoba mi się ta sytuacja — westchnął Szkło, przecierając sobie pysk łapą ze zrezygnowaniem.
— Mnie też nie. — Konwalia kiwnęła głową ze zrozumieniem. — Ale cóż poradzisz?
Chwilę stali w miejscu, pogrążeni w myślach, aż w końcu wilk westchnął.
— Chyba nie mamy wyboru — oznajmił ostatatecznie. — Rozejdźmy się do jaskiń, każde z nas weźmie, co tam chce i spotkamy się tu ponownie, powiedzmy za pół godziny.
Rozłączyli się więc, każde w swoją stronę.
Gdy tylko przekroczyła próg jaskini, westchnęła z ulgą. Powrót do domu, chociażby tylko chwilowy, ukoił na moment jej serce.
Nie posiadała wiele, jednak od razu zdecydowała się na swoją torbę. Upakowała do niej kilka rodzajów ziół, takich, co do których miała pewność, że zadziałają na większość żywych istot. Zarzuciła tobę na siebie i wyszła, żeby wrócić na miejsce zbiórki.
< Szkło? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz