Wadera zaoferowała mi zaprowadzenie do medyka. Przytaknęłam i delikatnie się uśmiechnęłam. Ruszyłyśmy powolnym krokiem przez las. Był taki piękny... poczułam delikatny powiew wiatru, jesień się zbliża... zamknęłam oczy i wciągnęłam łapczywie nozdrzami wyraziste zapachy. Westchnęłam.
- Dziękuję, że mi pomagasz. - powiedziałam cichym głosem, o brzmieniu jak gdybym gryzła szkło. Wadera spojrzała nieco zdziwionym wzrokiem, oraz zwolniła jeszcze bardziej kroku. Po chwili - na szczęście - odwzajemniła uśmiech.
- Nie ma za co dziękować - odparła dość melodyjnym głosem. - tak poza tym, jak Cię zwą?
I tutaj mnie miała. Otworzyłam pyszczek, gotowa do przedstawienia się, ale zapomniałam kompletnie jak się mówi. Jęknęłam cicho i odwróciłam wzrok.
- Wuwu... - wyszeptałam. Kątem oka widziałam jak wadera przygląda się mi w oczekiwaniu. Podniosłam nieco głos - Wuwuzela.
Zatrzymałyśmy się. Odwróciłam się w stronę wadery, stając przed nią w oczekiwaniu aż także zdradzi swe imię, lecz milczała. Ja miałam czas, ale czy towarzyszka też?
- Twój brat zwie mnie Raisą. - powiedziała cicho. Conquest? Nieco zdziwiła mnie forma wypowiedzi jaką użyła Raisa, lecz uznałam, że nie będę wnikać głębiej, a nawet jeżeli bym chciała, to nie wiedziałam jak o to zapytać. Ruszyłyśmy więc w milczeniu przed siebie.
Towarzyszka zaprowadziła mnie do wadery o różowym futrze z czarnymi elementami.
- Oto Astelle, nasz medyk. - przedstawiła.
Różowofutra samica obejrzała mój bok, oraz stwierdziwszy iż to nic poważnego, dała chłodny okład z ciekawie pachnącą ziołami maścią, oraz owinęła bandażem wokół mej talii, by się trzymało. Zapach maści wszelkiego rodzaju kręcił mi się w nosie przez następne dziesięć minut.
Wraz z Raisą szłyśmy obok siebie, chociaż sama nie wiem dokąd konkretnie, lecz zapowiadało się, że czeka nas ciekawy dzień.
< Raisa? >