Podeszliśmy do naszych synów. Wydawali się czegoś gorączkowo szukać. Rozglądali się przestępując z nogi na nogę i Kłócąc się przy tym półgłosem. Zauważyli nas. Czego szukali?
- Yhhhhm... - Oleander w mgnieniu oka skulił się i odwrócił głowę w moją stronę.
- Co wy robicie? - zapytałem surowym głosem.
- Nic, co działałoby na niekorzyść naszej watahy - odpowiedział szybko wilk.
- Konkretnie?
- Dlaczego tak nagle się tym zainteresowałeś? - Alekei spojrzał na mnie chłodno - ostatnio nie masz czasu dla członków swojej watahy. Zajęci jesteście zwalczaniem Watahy Szarych Jabłoni. Jakby to ona była największym zagrożeniem - prychnął.
- Któryś z was zostanie pewnie samcem alfa - powiedziała Eclipse, wyraźnie zmęczona już wydarzeniami dzisiejszego dnia - zrozumiecie, co w tej chwili robimy... Co jest według ciebie największym zagrożeniem?
- Nie wiem. Ale zapewne nie te muły z WSJ - ziewnął.
- Akurat szukaliśmy małego jelenia. Był ranny ale zdołał uciec... - powiedział Oleander bez przekonania.
Nie wiedziałem, co myśleć o tej odpowiedzi. To na pewno nie o jelenia chodziło. Popatrzyłem na Eclipse i Andreia.
Nagle, usłyszeliśmy kroki gdzieś niedaleko. Nie więcej jak dwieście metrów od nas ktoś przedzierał się przez gęsty las. To człowiek. Człowiek znów pojawił się w naszej puszczy. I, dam sobie łapę uciąć, że nie był to żaden z pokojowo do nas nastawionych rolników mieszkających ze wsi. Poczułem dym.
< Eclipse? Dawno nie działo się nic strasznego, nie uważasz? :D >
wtorek, 31 maja 2016
Moja nieobecność w zeszłym tygodniu
Przepraszam za niezapowiedzianą nieobecność od wtorku zeszłego tygodnia i witam ponownie. Dzisiaj wracam i mam nadzieję, że aktywność w naszej watasze znów trochę się zwiększy.
Wasz samiec alfa,
Beryl
Wasz samiec alfa,
Beryl
Od Kasai CD Jaskra
Zatrzymałam się po raz kolejny. Byłam już pewna, że ktoś mnie śledzi. Postanowiłam, że jeśli dojdzie do konfrontacji, nie będę się powstrzymywać. Miałam dość tej całej sytuacji, miałam dość uciekania. Powoli ruszyłam w stronę Polany. Ogień nie idzie w parze z lasem. Wiedziałam to aż za dobrze.
Zatrzymałam się na środku polany i odwróciłam. Z lasu wyszły dwa wilki. Nie znałam ich, ale mimo to, byłam pewna siebie.
- Dwóch na jednego? Zero kultury, panowie - zawołałam. Jeden z nich warknął tylko w odpowiedzi. - Konwersacja na poziomie, nie powiem.
- Nie mamy czasu na twoje docinki - odezwał się pierwszy.
- O, to mówi! A kolega głuchy, niemowa czy nieśmiały? - Nie doczekałam się odpowiedzi, bo drugi z napastników skoczył w moją stronę. Udało mi się zrobić unik. Nie zamierzałam na tym skończyć. - Ależ po co ta agresja? Pragnę wam przypomnieć, że panoszycie się teraz w głębi terenów WSC.
- I co? Może zabronisz? - prychnął wilk.
- Nie. Ale jako stróż, chętnie zaprezentuję wam jak kończą intruzi.
Przemieniłam się w demona, tworząc równocześnie ścianę ognia, która umożliwiała wilkom ucieczkę. Zaatakowałam pierwszego z nich. Wiedziałam, że drugi nie będzie miał odwagi mu pomóc. Przycisnęłam go do ziemi.
- Czym ty jesteś? - Wydyszał. Uśmiechnęłam się z politowaniem.
- Skąd to pytanie? - Udałam zdziwienie. - Chodzi o to, że płonę? Z pretensjami proszę do moich rodziców, ale uprzedzam, że nie będzie łatwo ich znaleźć, bo tak jakby nie żyją. Jakieś ostatnie słowa?
Drugi wilk skoczył na mnie. Zanim zdążyłam zareagować, turlał się już po ziemi próbując ugasić płomienie ogarniające jego ciało. Zimny dreszcz przebiegł mi po grzbiecie, gdy usłyszałam skowyt płonącego żywcem wilka. Mimo to, nie było mi go szkoda. Umrze z własnej głupoty. Nie mogłam się już wycofać. Wygasiłam ścianę ognia i zwróciłam się do pierwszego:
- Przypatrz się. Nie planowałam ofiar, ale skoro już do tego doszło myślisz, że poprzestanę na jednej?
- Mamy twojego przyjaciela - warknął. Przekręciłam lekko głowę.
- W takim razie, cała twoja wataha skończy jak ten tu. - Puściłam go i dodałam: - Powiedz szefowi co widziałeś... I przekaż mu, że będzie następny.
- To groźba?
- A jak ci się wydaje? - Uśmiechnęłam się kpiąco.
Wilk zniknął w lesie, a ja wciąż będąc w postaci demona ruszyłam w przeciwną stronę.
< Jaskrze? >
Zatrzymałam się na środku polany i odwróciłam. Z lasu wyszły dwa wilki. Nie znałam ich, ale mimo to, byłam pewna siebie.
- Dwóch na jednego? Zero kultury, panowie - zawołałam. Jeden z nich warknął tylko w odpowiedzi. - Konwersacja na poziomie, nie powiem.
- Nie mamy czasu na twoje docinki - odezwał się pierwszy.
- O, to mówi! A kolega głuchy, niemowa czy nieśmiały? - Nie doczekałam się odpowiedzi, bo drugi z napastników skoczył w moją stronę. Udało mi się zrobić unik. Nie zamierzałam na tym skończyć. - Ależ po co ta agresja? Pragnę wam przypomnieć, że panoszycie się teraz w głębi terenów WSC.
- I co? Może zabronisz? - prychnął wilk.
- Nie. Ale jako stróż, chętnie zaprezentuję wam jak kończą intruzi.
Przemieniłam się w demona, tworząc równocześnie ścianę ognia, która umożliwiała wilkom ucieczkę. Zaatakowałam pierwszego z nich. Wiedziałam, że drugi nie będzie miał odwagi mu pomóc. Przycisnęłam go do ziemi.
- Czym ty jesteś? - Wydyszał. Uśmiechnęłam się z politowaniem.
- Skąd to pytanie? - Udałam zdziwienie. - Chodzi o to, że płonę? Z pretensjami proszę do moich rodziców, ale uprzedzam, że nie będzie łatwo ich znaleźć, bo tak jakby nie żyją. Jakieś ostatnie słowa?
Drugi wilk skoczył na mnie. Zanim zdążyłam zareagować, turlał się już po ziemi próbując ugasić płomienie ogarniające jego ciało. Zimny dreszcz przebiegł mi po grzbiecie, gdy usłyszałam skowyt płonącego żywcem wilka. Mimo to, nie było mi go szkoda. Umrze z własnej głupoty. Nie mogłam się już wycofać. Wygasiłam ścianę ognia i zwróciłam się do pierwszego:
- Przypatrz się. Nie planowałam ofiar, ale skoro już do tego doszło myślisz, że poprzestanę na jednej?
- Mamy twojego przyjaciela - warknął. Przekręciłam lekko głowę.
- W takim razie, cała twoja wataha skończy jak ten tu. - Puściłam go i dodałam: - Powiedz szefowi co widziałeś... I przekaż mu, że będzie następny.
- To groźba?
- A jak ci się wydaje? - Uśmiechnęłam się kpiąco.
Wilk zniknął w lesie, a ja wciąż będąc w postaci demona ruszyłam w przeciwną stronę.
< Jaskrze? >
poniedziałek, 9 maja 2016
Od Eclipse C.D Beryla
Wilk chwiejnie podchodził do Beryla. On jednak cofnął się o krok i przygotował się do skoku. Szybko jednak wskoczyłam między nich tym samym grodząc wilkowi drogę. Ten uniósł się dzięki czemu był już równy ze mną
-A ty tu czego, babo jedna?!
-Lepiej jej nie denerwuj, mówię ci! - W oddali było słychać znajomy, roześmiany głos
Szybko jednak oplotłam go swoim wściekłym spojrzeniem
-Czy coś insynuujesz, ptaku? - Spytałam z lekką irytacją w głowie
-Ja? Ja jestem przecież cicho jak ta mysz!
Prychnęłam ze zniewagą
-Nic tutaj nie wskóramy, Eclipse - Uprzedził mnie kojący głos Beryla
-On ma rację, wracajmy zanim poleje się krew - Rzucił szybko Andrei który w połowie był już schowany w krzakach
Spojrzałam się w jego stronę a następnie spuściłam głowę wzdychając. Ostatkami czystego rozsądku uniosłam lekko głowę spoglądając na tą bandę
-Mundusie...
-Tak, droga przyjaciółeczko? - Powiedział przesłodzonym lecz ironicznym głosem
Pokręciłam głowę po czym zaczęłam odchodzić. Za sobą słyszałam prychnięcia i ciche obelgi kierujące się w naszą stronę. Kiedy dogoniłam Beryla i Andrei'a syknęłam złowieszczo
-Bym chętnie nauczyła ich szacunku a tego... a tego to bym wypruła i zrobiłabym zabawkę!
-Och już nie przesadzaj.. - Uspokajał mnie miłym głosem, Beryl
-Nie przesadzaj?! - Wtrącił się Andrei - W tym przypadku zgadzam się z tobą, Eclipse
-Doprawdy Andrei'u?
-Tak! - Spojrzał się w moją stronę - Przecież w takim temacie nie będę kłamał, że bym go własnoręcznie wychłostał.. - Warknął po czym spuścił głowę
Zaśmiałam się cicho. Nie wiem dlaczego, ale jego słowa podniosły mnie na duchu... Szliśmy w milczeniu jeszcze kilka, dobrych minut aż na naszej drodze stanęli nasi dwaj synowie - Oleander w towarzystwie Alekei'a. Zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy się sobie przyglądać. Czułam, że robią coś czego nie powinni...
<Beryl? :p>
-A ty tu czego, babo jedna?!
-Lepiej jej nie denerwuj, mówię ci! - W oddali było słychać znajomy, roześmiany głos
Szybko jednak oplotłam go swoim wściekłym spojrzeniem
-Czy coś insynuujesz, ptaku? - Spytałam z lekką irytacją w głowie
-Ja? Ja jestem przecież cicho jak ta mysz!
Prychnęłam ze zniewagą
-Nic tutaj nie wskóramy, Eclipse - Uprzedził mnie kojący głos Beryla
-On ma rację, wracajmy zanim poleje się krew - Rzucił szybko Andrei który w połowie był już schowany w krzakach
Spojrzałam się w jego stronę a następnie spuściłam głowę wzdychając. Ostatkami czystego rozsądku uniosłam lekko głowę spoglądając na tą bandę
-Mundusie...
-Tak, droga przyjaciółeczko? - Powiedział przesłodzonym lecz ironicznym głosem
Pokręciłam głowę po czym zaczęłam odchodzić. Za sobą słyszałam prychnięcia i ciche obelgi kierujące się w naszą stronę. Kiedy dogoniłam Beryla i Andrei'a syknęłam złowieszczo
-Bym chętnie nauczyła ich szacunku a tego... a tego to bym wypruła i zrobiłabym zabawkę!
-Och już nie przesadzaj.. - Uspokajał mnie miłym głosem, Beryl
-Nie przesadzaj?! - Wtrącił się Andrei - W tym przypadku zgadzam się z tobą, Eclipse
-Doprawdy Andrei'u?
-Tak! - Spojrzał się w moją stronę - Przecież w takim temacie nie będę kłamał, że bym go własnoręcznie wychłostał.. - Warknął po czym spuścił głowę
Zaśmiałam się cicho. Nie wiem dlaczego, ale jego słowa podniosły mnie na duchu... Szliśmy w milczeniu jeszcze kilka, dobrych minut aż na naszej drodze stanęli nasi dwaj synowie - Oleander w towarzystwie Alekei'a. Zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy się sobie przyglądać. Czułam, że robią coś czego nie powinni...
<Beryl? :p>
Subskrybuj:
Posty (Atom)