Atramentowe wilczę było na skraju krzyczenia, świadczył o tym jeno wściekły, ale zdradzający oznaki wysiłku wzrok. Wysiłku biorącego się od powstrzymywania ukrywanych emocji, które powinny już dawno wystrzelić. Dlaczego Xiv się powstrzymywało? Być może było zbyt zmęczone, by się wykłócać i wyzywać. Posiadanie takiego dzbana za brata prawdopodobnie było strasznie męczące.
– Powiem ci, czasem widać po tobie, że jesteś jedną z najpotężniejszych istot na Ziemi. Ale czasem to mam wrażenie, że zadaję się z rudym idiotą.
Variaishika nie miał na to odpowiedzi.
(—)
Herbata, ciepłe legowisko i gruby kocyk, wszystko to zapewnione przez wspaniałe Xivo. Vari miał tylko leżeć i się nie ruszać, a na wyjście nawet nie patrzeć. Było to do załatwienia. Było mu tak wygodnie, że miał ochotę zostać nawet po wyleczeniu się. Może Xiv się zgodzi, wszak obecnie nie było żadnych szczeniąt, którymi Vari musiał się opiekować, mógł spać gdziekolwiek.
Xiv również wyglądało na zadowolone, w końcu rudy idiota, którego musiało nazywać bratem, się ogarnął i przestał wymyślać.
Koniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz