Skarbem mogło być wszystko, po kawałki złomu, śmieci z dawnych lat, pognite stroje z których dało się wyrwać guzik albo dwa, stare narzędzia górnicze, czasami nawet samorodki. Katarakta była sroką, sroką kolektorką, nie mogła się oprzeć blaskowi skarbów pośród żwirowych osuwisk. Nikt z jej rodziny jednak nie podzielał jej sekretnego hobby. Żaden z rówieśników w zasadzie też, chociaż Katarki niezbyt to obchodziło odkąd i tak nie jest zbyt mile widziana w grupie. Mówią, że się jej boją, że odstrasza, a wilki czują się wokół niej niekomfortowo, nie chcą się bawić. Problem trochę przycichł odkąd zakrywa się płaszczem, a już kompletnie znikł, od kiedy przestała przychodzić. Teraz szwenda się po samotniach.
- No wychodź. Nie taki zły kaleka jak go malują.
Katarakta nie wyczuła, czy mówi o niej czy o sobie. Nie mógł jej znać, nigdy się nie spotkali.
Wychyliła łeb znad kamienia, w gotowości ściskając w łapce kamienia.
- O, tu cię mam.- Basior przestał chłeptać wodę ze strumyka. - Teraz tylko złapać i schrupać.
Waderę zamurowało ze strachu, a starszy wilk tylko zaśmiał się chrapliwie.
- Bachory…- Przeskoczył strumyk i skierował się w stronę kamieniołomu.
Gdy mijał białą wilczycę, pokazał szereg metalowych zębów, żeby ją jeszcze trochę nastraszyć, na co ona odskoczyła jak oczekiwał, po czym zostawił w tyle.
C6 tymczasem zmierzał w kierunku ukrytego przed wszystkimi wejścia. Rozejrzał się jeszcze raz czy przypadkiem nikt o nie śledzi i odsunął ciężki kamień z drogi. Do środka szybu wpadł snop światła, w którym zawirowały drobinki pyłu. Wczołgał się przez ciasne wejście, a fluorescencyjny blask jego ciała rozświetlał mu drogę.
Katarka oczywiście nie widziała jak basior otwierał przejście, ale potrafiła go wywęszyć. Tunel był wręcz idealny dla jej wzrostu, a jej potrzeba przygody odezwała się głośnym rykiem w malutkiej głowie.
***
- Widział ktoś Kataraktę?- Smoła wbiła się w grupkę nastolatków.
- Szczura?- Burknął Mordecai, co nie spodobało się czarnej.- Nie, poszła gdzieś rano. Nawet nie odpowiedziała, jak ją wołaliśmy.
Smoła była pewna, że niedokładnie tego słowa by użyła, opisując ich krzyki. Westchnęła ciężko i przepchnęła się przez grupkę.
- Smoła! Zaraz idziemy nad wodospad, chcesz z nami?- Myszka krzyknęła za nią.
- Nie dzięki, idźcie sami!- Zanim dokończyła, już była w powietrzu.
- Niańczy ją, jakby była matką.- Westchnęła Frezja.- Przecież poradzi sobie sama, jest już duża.
- Takiej niezdary chyba nie da się spuścić z oka.-Mordecai poprowadził grupę w kierunku wodospadu.
***
Echo!- Głos białej poniósł się w wysokiej, przestronnej komorze jaskini. Jedynie po dźwięku mogła odnaleźć drogę, gdyż niedowidząc od urodzenia, miała trudności w absolutnej ciemności. - Aaaau!
Zapach starego czuła dobrze, na ścianach o które się ciągle ocierał, pozostawał swąd piżma i gryzącego w nos fluorowodoru. Trop stawał się coraz silniejszy.
- Ile jeszcze tego szajsu odkopię…- Usłyszała głos w głębi tunelu.
Za rogiem lśniła zielonkawa poświata, więc Katarka zaczęła się skradać.
C6 odłamał ze skały kawałek złotego kruszcu i wyrzucił go za plecy. Kilofem uderzył znowu w wapienną ścianę. Waderka ostrożnie, ale z rosnącą ekscytacją położyła łapki na złotej bryłce, a jej srocze oczka rozświetliły się iskierkami zachwytu. Powoli zsuwała z pleców swoją torbę, a metalowe klamerki zaklekotały.
- Kto tam!- C6 wyskoczył w powietrze, kilofem mierząc w szczeniaka. Milimetr dzielił jej pysk od ostrego szpikulca.- Ach…ty. Mogłem się tego spodziewać. Rodzice ci nie mówili żeby nie iść za nieznajomi w niebezpieczne miejsca?
- Em…- Zmieszała się.- Może nie w jednym zdaniu.
- Czyli słuchania ze zrozumieniem też cię nie nauczyli, pięknie.
Cyborg podrapał się po plecach kilofem. Dostrzegł samorodek w łapkach wilczycy.
- Podoba ci się?
- No pewnie!- Pisnęła.- A co to?
- Złoto.
Katarakta aż zaniemówiła.
-Żartuję przecież- Parsknął stary.- To piryt cholero. Weź sobie jak chcesz. Ale jakbyś znalazła żelazo, to wspomnę ci moje dobre serce.
Wilk wrócił do kopania, a że nie odganiał jakoś bardzo szczeniaka, ta postanowiła mu dotrzymywać towarzyszyć.
- To…- Zaczął rozmowę po dłuższej ciszy.- Dlaczego się szlajasz sama? Smarkacze jak ty zazwyczaj trzymają się w kupie.
- Nie mam ,,swoich”
Basior przerwał pracę.
- A to dlaczego?
Biała długo wahała się, co powiedzieć.
- Nie wiem do końca. Po prostu…chyba nie bardzo tam pasuję.
C6 przyjrzał się jej. Może i nosiła plecak i pelerynę, ale widział gorsze przypadki. Może bez nich kłopot by znikł? Podszedł do niej i wyciągnął łapę po jej narzutę, na co ta podskoczyła wystraszona.
- Nie, nie, nie, nie, zostaw!
- Aż tak się boisz że cię okradną? Weź nie zgrywaj głupa.- Dostrzegł w tym pewną zabawę, więc gonił ją dalej.
Parę razy zakręci się przed zakrętem, zanim ta pognała za róg korytarza. Zniknęła w całkowitej ciemności i tylko tętent łap dało się usłyszeć w ciemności.
- Zgubisz się mała! Wracaj tu,- Zawołał.- zanim zrobisz coś głupiego.
***
Smoła dostrzegła biały punkt na terenie kamieniołomu, gdy szybowała po okolicy. Zapikowała w dół, a gdy metry dzieliły ją od ziemi, rozpostarła skrzydła z impetem.
- Tu jesteś!- Zawołała siostra.- Znowu jakieś licho cię porwało? Co ty sobie wyobrażasz, gubiąc się w tak niebezpiecznych miejscach! I co ty masz na sobie?
Miała na myśli plecak wypchany skarbami na plecach młodszej.
- Moje rzeczy, nie widzisz? Dlaczego ty zawsze musisz się o wszystko czepiać! Daj mi chociaż raz święty spokój!
- Siostra…- Głos smoły spoważniał nagle.- Mogłaś coś sobie zrobić, jak miałam się nie martwić?
- Nie było mnie dzień ledwo. Wyobraźni trochę.
- I kto to mówi!
Biała warknęła zirytowana, Czarna zjeżyła się w odpowiedzi.
- Nie warczy się na starczych, rodzice cię nie uczyli?
- A ciebie by mogli nauczyć, żeby nie naskakiwać własnej rodziny!- Katarakta rzuciła się z pazurami na Smołę.
Walkę rozdzielił jeden metalowy basior.
- Hej hej hej, co to ma być?- Wpadł pomiędzy nie z nastroszonym grzbietem. - Zostawcie się zaraz, ale już!
Obie siostry cofnęły się, posłuchały.
- Smarku, to twoja siostra?
- Ty go znasz?- Smoła rzuciła jej kolejnym oskarżeniem w pysk.
- Nie! Nie wiem kto to.
C6 zmarszczył się.
- Cóż, nie moja sprawa.- Mruknął i poczłapał w swoją stronę.- Nie pozabijajcie się tylko.
Gdy basior odszedł wystarczającą odległość, Smoła syknęła do siostry:
- To ten dziwak z gór. Chodźmy już lepiej.-Złapała ją pod skrzydło i popchnęła w kierunku domu..- Będę patrzeć czy nas nie śledzi.
Dziwak? Pomyślała. Muszę być równie dziwna co on. Albowiem od dawna nie poczuła się tak swobodnie w czyimś towarzystwie.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz