— Nie, spokojnie. - podniosłam wzrok znad zdobyczy, przyglądając się
wymalowanemu na pysku wilka poczuciu winy. - Sama i tak nie dałabym rady
go zjeść. - dokończyłam, wracając do spożywania posiłku. Przez jakiś
czas jedliśmy w milczeniu, co jakiś czas zerkając na siebie nawzajem, a
przynajmniej ja obserwowałam basiora. Cherlakiem z pewnością nie można
go było nazwać. Poza tym nie miał wielu cech charakterystycznych, oprócz
oczu. Żółtych, wężowych oczu - ciekawe, czy wiążą się z jakąś mocą, czy
też to po prostu wybryk natury?
— Cymonia jest twoją siostrą, prawda? - spytałam od niechcenia. Ruten uniósł głowę. Wydawał się zadowolony z przerwania ciszy.
— Zgadza się, jesteśmy rodzeństwem. A ty, masz jakieś?
— Nie. - odrzuciłam nagą kość z nogi jelenia na bok.
—
Chyba nie jesteś stąd, a jednak nie słyszałem, żeby dołączyła do nas w
ostatnim czasie "Notte". - wilk przekrzywił nieco głowę. Daru obserwacji
mu nie brak, to trzeba przyznać.
— Mieszkam tu właściwie od małego. Chyba zdążyłam spowszednieć. - uśmiechnęłam się lekko.
~Jakiś czas później~
Przyszedł
moment budowy, w którym potrzebowałam płachty mocnego, cienkiego,
lekkiego materiału. Rzecz jasna w lesie znalezienie jego odpowiedniej
ilości graniczyło z cudem, a i wataha dysponowała tylko ciężkimi kocami i
różnymi szmatkami. Przekroczyłam rzekę bez większego trudu, choć nurt o
tej porze roku był dość silny. Po coś się te skrzydła ma.
Położyłam
się pod płotem w osłoniętym miejscu, w oczekiwaniu na to, aż teren
wokół jednego z większych, białych budynków się oczyści. Tam miałam
największe szanse na znalezienie potrzebnego przedmiotu. Wreszcie ludzie
przestali się kręcić w pobliżu. Upewniłam się jeszcze, że gospodarza
nie ma w środku, po czym dostałam się do środka przez uchylone okno,
otwierając je dość brutalnie na oścież. Mimo wszystko wciąż trzymało się
na zawiasach. Pośrodku pomieszczenia stał duży, biały stół, zaś obok
niego blaszana tacka z różnymi przyrządami. Na półkach naprzeciwko
mieściły się najróżniejsze buteleczki i woreczki z zawartością, igły
oraz upragniona przeze mnie bela tkaniny. Odrobinę za duża, ale może uda
mi się zmieścić w czasie i ją porozwijać. Nagle drzwi skrzypnęły,
otwierając się powoli. Zjeżyłam odruchowo sierść. Na progu
stanął...bordowy basior.
No to szybka akcja.
<Ruten? Znowu przypominamy parę z mema...to chyba jakieś fatumXD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz