Potrzebując do ćwiczeń miejsca w jakiś sposób kipiącego życiem, kolejny już raz skierowałam swoje kroki do lasu. Wędrowałam, odwracając łeb na dźwięk każdego trzepotu ptasich skrzydeł, by ujrzeć czarny cień znikający gdzieś w oddali, lecz ostatecznie za cel obrałam sobie wiewiórkę, którą napotkałam w pewnym momencie, kiedy niczym wiatr mknęła pomiędzy drzewami. Przybrawszy kamuflaż, którego używanie podszkoliłam parę treningów temu, szłam za nią chwilę, aż pewna, że jest tu sama i bezpieczna, zatrzymała się na jednej z niskich gałęzi. Wzięła przyniesiony ze sobą żołądź w łapki i niemal automatycznie zaczęła obracać go i nadgryzać.
,,Dobra, zaczynamy, chodź tu'', pomyślałam, nie wiedząc do końca jak zabrać się za nawiązywanie kontaktu z nierozumnymi zwierzętami. Wszystkie przebłyski tej mocy, jakich doświadczyłam, były raczej impulsywne i może nie do końca kontrolowane.
Mógł to być przypadek, a jednak wiewiórka oderwała się od orzecha, podnosząc czarne oczy i rozglądając się niespokojnie po okolicy.
,,Dalej, podejdź do mnie''. Przegryzłam w skupieniu wargę, próbując przesłać pozytywne myśli i uczucia do małej główki rudej istoty. Poruszyła nosem, a potem, choć ciężko mi było w to uwierzyć, odłożyła żołądź i zwinnie zeszła na ziemię po pniu drzewa.
Nie spuszczając wzroku ze zwierzęcia, zdjęłam z siebie kolory lasu, ujawniając prawdziwą postać. Kiwnęłam teraz zachęcająco głową i słownie zaprosiłam ją do podejścia bliżej, tak jakby mogła mnie zrozumieć. Gdy biegła w moją stronę, wysunęłam jedną łapę, a ruda postać wspięła się na nią bez lęku.
Świadoma ukończenia treningu, opuściłam kończynę i myślą oddaliłam od siebie zwierzątko. Wracając do domu, czułam dumę i zadowolenie. Pomyślałam, że w najbliższym czasie warto będzie udać się w góry. Może udałoby mi się przekonać do siebie sokoła. Byłam już kiedyś świadkiem polowań z ptakami, a na samą myśl, że sama mogłabym tego spróbować, ogarniała mnie ekscytacja.
Gratulacje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz