Uszedł już całkiem niezły kawał, gdy na swojej drodze spotkał Aisu.
— Witaj, Azair — przywitała się, a gdy on odpowiedział równie uprzejmie, zmierzyła wzrokiem trupa jelenia, które ze sobą taszczył.
— Posłuchaj... Masz zamiar coś z tym zrobić? — Wadera wskazała łbem na zwierzę. Wyglądała na nieco zakłopotaną.
— Nie, proszę pani — odpowiedział, wiedząc już, do czego sprowadza się rozmowa
— Czy mógłbyś... Uh, trochę głupio mi o to pytać...
— Podzielić się z panią? — podpowiedział dobrodusznie.
— Skąd wiedziałeś? — Aisu spojrzała na niego z wdzięcznością.
— Ma pani szczeniaki, to zrozumiałe, że chce pani dbać o wyżywienie rodziny. — uspokoił ją. — I, tak, oczywiście. Zanieść do pani?
— Nie musisz, dam sobie ra...
— To naprawdę żaden problem — wpadł jej w słowo Azair. Pożegnał się krótko i obrał drogę do jaskini Aisu, Conquesta oraz ich pociech. Wbił kły mocno w kończynę jelenia i, odprowadzany wzrokiem Aisu, ponownie rozpoczął taszczenie go za sobą. Dalej ważył dużo, pomimo tego, że nie miał jednej nogi. Manewrowanie między drzewami z obciążeniem również nie należało do najłatwiejszych, zwłaszcza, że temperatura powietrza nie była najniższa, więc również i pogoda wyciskała z niego siódme poty.
Gdy w końcu dotarł na miejsce, nikogo nie było w środku. Uznał, że to nawet lepiej, zostawił jelenia gdzieś przy pierwszej lepszej ścianie i ruszył z powrotem do swojej jaskini.
Na miejscu znowu ustawił się na "pasie startowym", żeby wykonać jeszcze parę biegów przed zakończeniem dzisiejszego treningu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz