Słońce grzało wyjątkowo mocno jak na tę porę roku, zmuszając wszystkie zwierzęta do gorączkowego poszukiwania cienia. Step był teraz pewnie rozpaloną do białości pustką. Nie zamierzałam parzyć sobie łap nadaremno podczas biegu. W ostatni dzień treningu nie zamierzałam iść na łatwiznę. Wdrożyłam w życie plan B. Wylądowałam u podnóża gór, w miejscu, gdzie zaczynała się jedna z wielu ścieżek prowadzących do znajdującej się pomiędzy nimi doliny. Mówiąc ściślej, najbardziej okrężna i naszpikowana trudnościami ze wszystkich. Przypadłam do ziemi i wystrzeliłam przed siebie, z radością dając upust swej energii.
Ostre zakręty, wystające, ostre fragmenty skał i osuwające się podłoże dawały w kość. W pewnym momencie, gdy grunt pode mną osunął się znacznie, ledwo zdołałam poderwać się w powietrze, zanim któryś głaz spadając z góry mnie trafił. Tym większa jednak była moja ulga, kiedy zziajana i z nogami z waty wyszłam na otwartą przestrzeń Polany Życia.
Przyjemnie jest czuć się silnym, a jeszcze lepiej silniejszym.
Gratulacje!
Gratulacje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz