*Czasy szczenięce*
Asmira uśmiechnęła się.
- Dobra. Liczę do dwudziestu. - odparła radośnie. Gdy zaczęła liczyć usłyszała kroki w kierunku prawej strony. Gdy skończyła poszła w tamtym kierunku. Ku jej zdziwieniu nie było tam Azaira. Szukała i szukała. Nie mogła go nigdzie znaleźć. Westchnęła ciężko. Po chwili zauważyła coś białego. Podeszła i dotknęła je łapą. Zza krzaków wyłonił się Azair.
- Myślałam, że cię zgubiłam. - odparła z ulgą. - Jesteś dobry w tę grę. - przyznała. Uśmiechnęła się i rozejrzała.
- Może pójdziemy teraz nad jezioro?
- Czemu nie. - odparł basiorek. Asmirka podskoczyła radośnie. Dziwne, że miała jeszcze na to energię. Gdy dotarli na miejsce dużo rozmawiali. Asmirka bardzo polubiła Azaira. Wydał jej się bardzo miły.
- A kim chcesz zostać w przyszłości? - spytała.
- Jeszcze nie wiem. - odparł. - A ty?
- Chciałabym być nauczycielką żywiołów.
- Dlaczego?
- Mój żywioł bardzo by się na to nadawał.
- Na czym polega?
- Na tym, że mogę uspokajać lub usypiać innych. Mogę również uspokajać ich moce.
- Ciekawy.
- A ty? - spytała, a Azair spojrzał na nią pytająco. - Czy masz żywioł albo moce?
- Mam. Mrok.
- Brzmi mrocznie. - zaśmiała się Asmira. Po chwili zauważyła, że Azair spogląda na taflę wody.
- Nie uważasz, że woda jest dosyć interesująca? Może nas zamrozić. Może nas poparzyć. Poprostu może nas zabić, ale mimo to nie możemy bez niej żyć. - odparła z uśmiechem.
<Azair Ethal?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz