Dzisiejszy dzień zapowiadał się słonecznie. Od rana niebo było czyste, bez jednej chmurki, a temperatura umiarkowana. Za trening zabrałam się po południu. Ponownie zdecydowałam się poćwiczyć w powietrzu; wystartowałam sprzed jaskiń, nie chcąc tracić czasu. Przeleciałam nad lasek i zaczęłam wykonywać jak najszybciej i najdokładniej powietrzne figury, krążąc wokół Skały Wielkiego Huka. Nagle przyłączył się do mnie jakiś jastrząb. Wcześniej nie zwracałam na niego uwagi, bowiem zdawał się po prostu lecieć przed siebie w określonym kierunku, jednak już od paru minut krążył tak, to znikając w lesie, to znów się pojawiając. Chyba nie był zadowolony z faktu, że ktoś zajmuje jego przestrzeń powietrzną.
Ptak wykonał salto, przybliżając się do mnie i za moment oddalając. W odwecie wykonałam podwójne salto. Drapieżnik odpowiedział mi szalonym korkociągiem. I tak zaczęliśmy się prześcigać w najróżniejszych akrobacjach, co raz podbijając stawkę. W końcu jednak musieliśmy się zmęczyć na tyle, żeby móc jakoś wciąż utrzymać się w powietrzu. Ukłoniliśmy się sobie wzajemnie...po kilka razy, udziwniając ciągle ten gest, ale ostatecznie odwróciłam się ,,na pięcie" i skierowałam z powrotem w stronę jaskiń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz