Ashera wyszła z rozmowy z Alfą z szerokim uśmiechem. Została przyjęta. Cieszyła się, że będzie miała nowy dom. Nie zauważyła nigdzie Kivuli. Pewnie już odeszła. Może ma coś do zrobienia? Ashera miała nadzieję, że jeszcze spotka waderę, gdyż musi jej podziękować z całego serca. Gdyby nie jej pomóc mogłaby nie wiedzieć i nie dojść do nowej watahy. Udała się znaleźć jakąś przytulną jaskinię. Po dłuższym czasie znalazła nowe miejsce dla siebie. Położyła się w niej i przymknęła oczy. Obudziła się wczesnym rankiem, jak to ona. Pierwszym jej zajęciem było obejrzenie terenów. Jako, że chciała zrobić to w miarę szybko, rozłożyła skrzydła i wzbiła się w powietrze. Leciała i przyglądała się widokom z góry. Nagle coś przykuło jej uwagę. Wylądowała i podeszła do owej roślinki. Wyglądała naprawdę ładnie. Ashera uśmiechnęła się. Mała roślinka była chabrem. Ashera wpatrywała się w nią. Gdy uniosła głowę zobaczyła Kivuli. Od razu posłała ciepły uśmiech w jej kierunku.
- Dzień dobry. - przywitała się.
- Dobry. - odparła cicho wadera. Ashera spojrzała ponownie na kwiatek.
- Ładny, prawda? Macie tu ich dosyć sporo.
- Stąd nazwa.
- Jak spędziłaś noc kochana? Dobrze ci się spało?- spytała Ashera z troską. Kivuli przytaknęła tylko.
- Jesteś może głodna? - spytała, a Kivuli spojrzała na nią. - Właśnie mam iść upolować sobie śniadanie. Sama pewnie i tak tego nie zjem. - odparła z uśmiechem. - Dodatkowo będziesz mogła potraktować to jak podziękowanie za twoją pomoc. Jestem ci naprawdę bardzo wdzięczna kochana. - dodała po chwili.
<Kivuli?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz