wtorek, 14 maja 2019
Od Notte - 2 trening szybkości i zwinności
Wyszłam z lasu, który urywał się w tym miejscu niemalże jakby nożem uciął, na otwartą przestrzeń. Stepową pustkę wypełniały jedynie rosnące tu i ówdzie w równych odstępach krzaki. Rozprostowałam i zgięłam parę razy skrzydła na rozgrzewkę, po czym wzbiłam się w powietrze. Zdecydowałam się wytrenować je do granic możliwości, by w pełni wykorzystywać potencjał tego niezwykłego daru od matki natury. Tak...to akurat prezent od niej. Ciekawe, czy moja pierwsza mama też była skrzydlata? Gdy wzniosłam się na bezpieczną wysokość, zadarłam na chwilę pysk do góry. Dzień był dzisiaj pochmurny i szarawy, średnio wietrzny. Już trochę wyżej przetaczały się gęste, szaro-białe kłęby. Najpóźniej nazajutrz powinien spaść z nich deszcz. Zostałam w dolnej strefie wiatru, gdzie jego porywy były najsilniejsze. Ustawiłam się pod prąd i zaczęłam lecieć do przodu. Dodatkowo będę musiała dostosować technikę machania skrzydłami do silniejszego oporu powietrza. Na początku krajobraz pode mną przesuwał się niewiarygodnie wolno, czasami nawet cofałam się o parę kroków do tyłu, ale w miarę upływu czasu poruszałam się coraz szybciej. W południe stanęłam łapami na twardym gruncie, spocona i z bolącymi mięśniami. Na dzisiaj starczy, ale...to wciąż za wolno.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz