wtorek, 7 maja 2019

Od Azaira Ethala CD Rutena - "Motyl Nocny"

Szczeniak kiwnął łebkiem, po czym wstał i zmierzył martwe ciała ostatnim spojrzeniem. Widział w nich bardziej przedmioty (może nawet te do nauki), niż żywe istoty, a przecież niedawno rozmawiał z paroma, co więcej, poczuł do nich coś na kształt sympatii.
Mogło mu się wydawać, ale usłyszał, jak Hadelle wzdycha w jego głowie.
Rozejrzał się jeszcze, żeby sprawdzić, czy nie zostawili czegoś ważnego, ale nie. Ruten właśnie pakował swoje klamoty, a Mundus niczego ze sobą nie brał. Spoglądał tylko z wyrzutem na bordowego basiora.
Azair nie rozumiał Mundusa. Nawet go nie lubił, ale Ruten go szanował, a więc Azair również zobowiązany był do szacunku.
— Idziemy — zarządził Ruten i zarzuciwszy sobie na plecy pakunek, pierwszy wyszedł z jaskini. Azair podreptał tuż za nim. Na końcu tego dziwnego pochodu wlókł się Mundus.
— Proszę pana? — zagaił szczeniak, zrównując się ze swoim mentorem.
— Tak, Aza? — Ruten nawet nie spuścił na niego wzroku, tylko dalej rozglądał się dookoła, żeby wybrać najlepszą trasę.
— Czy miał pan, tak czysto hipotetycznie zapytam, problemy z obcymi bytami w swojej głowie? — zapytał, wewnętrznie niepewnie, ale nie okazał tego.
NieSzczeniak kiwnął łebkiem, po czym wstał i zmierzył martwe ciała ostatnim spojrzeniem. Widział w nich bardziej przedmioty (może nawet te do nauki), niż żywe istoty, a przecież niedawno rozmawiał z paroma, co więcej, poczuł do nich coś na kształt sympatii.
Mogło mu się wydawać, ale usłyszał, jak Hadelle wzdycha w jego głowie.
Rozejrzał się jeszcze, żeby sprawdzić, czy nie zostawili czegoś ważnego, ale nie. Ruten właśnie pakował swoje klamoty, a Mundus niczego ze sobą nie brał. Spoglądał tylko z wyrzutem na bordowego basiora.
Azair nie rozumiał Mundusa. Nawet go nie lubił, ale Ruten go szanował, a więc Azair również zobowiązany był do szacunku.
— Idziemy — zarządził Ruten i zarzuciwszy sobie na plecy pakunek, pierwszy wyszedł z jaskini. Azair podreptał tuż za nim. Na końcu tego dziwnego pochodu wlókł się Mundus.
— Proszę pana? — zagaił szczeniak, zrównując się ze swoim mentorem.
— Tak, Aza? — Ruten nawet nie spuścił na niego wzroku, tylko dalej rozglądał się dookoła, żeby wybrać najlepszą trasę.
— Czy miał pan, tak czysto hipotetycznie zapytam, problemy z obcymi bytami w swojej głowie? — zapytał, wewnętrznie niepewnie, ale nie okazał tego.
Nie jestem obcym bytem, Azairze Ethal, odezwała się Hadelle. Jestem częścią ciebie.
— Czyli innymi słowy czy słyszę głosy? — sprostował Ruten.
— W zasadzie to jeden głos...
— Nie, nie miałem takich problemów. A... Ty? — Tym razem zerknął na Azę, który pokręcił przecząco głową i już nic nie powiedział.
Czemu, ah, czemu, musiał zadać to pytanie? Czy chciał po prostu wiedzieć, czy inne wilki też słyszą swoich przodków, rozmawiają z nimi? A może... Może Hadelle była po prostu jakąś obcą waderą, żyjącą daleko stąd i przypadkowo połączyła się umysłem z Azą?
Twoje myślenie jest ciekawe, ale błędne, rzekła Hadelle, a Aza mógłby przysiąc, że usłyszał w jej głosie wesołość. Ja już nie żyję, ale wspomnienie o mnie zachowało się w twojej krwi.
Czyli dlatego jest brudna?, zakpił, ale wadera tym razem nie odpowiedziała. Pewnie się obraziła.


Droga minęła im nawet wesoło, bo podczas niej trochę dowcipkowali (Mundus nie udzielał się w ogólnej wesołości i trzymał się nieco z tyłu). Do Watahy Srebrnego Chabra dotarli praktycznie o zmierzchu.
— Ja pójdę już do domu — oznajmił Azair, gdy znaleźli się pod jaskinią Rutena.
— Na pewno nie chcesz przenocować u mnie? — Ruten zmierzył go badawczym spojrzeniem.
— Nie, ja... Ja lepiej już pójdę. — Szczeniak uśmiechnął się krzywo, pożegnał się i ruszył w drogę do jaskini swojego Ojca. Cały drżał z przejęcia, że zaraz opowie wszystko Kamykowi.
Wbiegł do niej. Już miał przywitać się głośno, ale napotkał ciszę i pustkę. Jego entuzjazm nieco przygasł.
Usiadł na swoim legowisku, przysunął do siebie Kamyka i szeptem zaczął mu relacjonować wszystko, co odbyło się w czasie jego nieobecności.
Ojciec wrócił dopiero późno w nocy, przywitał Azaira chłodno, po czym poszedł spać.


Szczeniak obudził się później, niż zwykle, więc zebrał się błyskawicznie i, ignorując konieczność śniadania, pogalopował do jaskini Rutena.
— Dzień dobry, co będziemy dzisiaj robić? — zapytał, wbiegając do środka i od razu się zatrzymując.

< Ruten? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz