Nie mogłam uwierzyć, że już po wszystkim. Przez wiele tygodni szłam przed siebie, szukając swojego miejsca na świecie. Każdy dzień zaczynał się tak samo, nudziło mi się już. Obserwowanie, jak przyroda zmienia się w zależności od okolicznych wód, gór lub obecności innych stworzeń, było ciekawe przez krótki czas. Towarzyszące uczucie spokoju i niezależności prowadziło mnie przez lasy, polany, mniejsze i większe pagórki. Oficjalnie miałam dość po dwóch tygodniach. Co ja miałam robić? Z nikim nie mogłam porozmawiać, mgliści przyjaciele mi nie wystarczają. Rozumiemy się bez słów, ale nigdy nie zastąpią mi drugiego wilka. Było jeszcze gorzej przy pierwszej odwiedzonej watasze. Widok pobratymców dał mi zastrzyk energii. No i nie mogłam jej wykorzystać do zdobywania przyjaciół tylko do uciekania przed goniącymi mnie strażnikami!
A teraz podróż się skończyła. Jedno polowanie. Takie same jak każde inne. To ono sprawiło, że poznałam Naoru - wysokiego, zielonookiego basiora z Watahy Srebrnego Chabra. Zaprowadził mnie do alfy i po kilku minutach przyjemnej rozmowy otrzymałam pozwolenie na osiedlenie się. Stało się to tak szybko, że nie nadążałam za tym wszystkim. Radość czułam w każdej komórce mojego sierściowatego ciała. Nie dotarło do mnie nawet to, że towarzyszący mi basior zapytał się o coś.
-I jak Tiska? - powtórzył. Uśmiechnęłam się tak szeroko, jak tylko mogłam
- Należę do WSC! - powiedziałam troszkę za głośno. Modliłam się w duchu, żeby nie zrazić tym brązowego wilka. Naoru uśmiechnął się delikatnie. Uff, chyba mnie rozumiał.
- No to... pokażę ci kilka niezamieszkałych jaskiń. - przeszliśmy spory kawałek. Miejsce wyglądało na opustoszałe. Zielona ściana lasu kryła w sobie sporej wielkości sosny. A jak są sosny, to są też szyszki. Wszystko co widziałam sprawiało wrażenie przyjaznego. Czułam się, jakby trawa cieszyła się, gdy po niej deptam, a ptaki na drzewach śpiewały pieśń powitalną. Przypomniałam sobie, jak razem ze swoim rodzeństwem aranżowaliśmy scenki z opowieści naszych rodziców. Uśmiechnęłam się do tych wspomnień. Zbliżał się już zachód słońca. Zauważyłam, że Naoru przyspieszył. Widocznie gdzieś się spieszył, a bardzo nie chciałam popsuć mu planów.
- Już widzę gdzie mam iść, dam sobie radę - zaproponowałam.
- Oh, dzięki - odpowiedział zaskoczony. W tym momencie naszła mnie myśl. Czy jeśli teraz rozstaniemy się to, czy kiedykolwiek znów się spotkamy? Czy już jesteśmy znajomymi? Czy to znaczy, że odwiedzi mnie kiedyś? Musiałam jak najszybciej wybrać pytanie, które chce mu zadać.
- Zobaczymy się jeszcze?
< Naoru? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz