Polana Życia brzmiała naprawdę dobrze. Przytaknęłam więc, uśmiechając się jednocześnie do wadery. Zastanawiało mnie, czemu właściwie polana zawdzięcza swą nazwę. Czyżby miała ona jakieś magiczne właściwości? Lub też po prostu może się ona poszczycić bujną florą i różnorodnością zwierzyny? Postanowiłam jednak nie zasypywać mojej nowej znajomej zbyt wielką ilością pytań. Poza tym istniała szansa, że odpowiedź na moje pytanie uzyskam, gdy już tam dotrzemy. A im bliżej owej polany się znajdowaliśmy, tym więcej nierówności terenu wyczuwałam pod łapami. Nie było wątpliwości, iż polana położona jest w dość specyficznym miejscu.
- Już prawie jesteśmy na miejscu. - Powiedziała nagle Kou.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem. Gorące, letnie powietrze wypełnione było mieszanką kwiatowych woni. Ciężkość tego bukietu sprawiała, że nie potrafiłam się skupić na tyle, aby rozróżnić zapachy poszczególnych kwiatów.
- No, i jesteśmy. - Powiedziała wesoło wadera. - I jak ci się podoba?
Uniosłam głowę wyżej. Uderzył mnie lekki powiew rześkiego wiatru. Trawa, którą czułam pod łapami, była krótka i rozgrzana od słońca a mimo to wydawała się bardzo żywa. Zatopiłam nos w zielonym dywanie. Bardzo przyjemnym było poczuć miękkie źdźbła trawy głaszczące mój pysk.
- Przyjemnie tu. - Powiedziałam po chwili, kierując pysk w stronę wilczycy.
Usłyszałam z jej strony świst powietrza. Uśmiechnęłam się lekko, domyślając się, że zapewne właśnie w tej chwili macha energicznie ogonem.
- Chodź. Jest tak gorąco, że kąpiel dobrze nam zrobi. - To mówiąc, Kou trąciła mnie lekko, zachęcając, aby wkroczyć nieco dalej na polanę.
Chętnie podążyłam za samicą, choć dość szybko moje kroki stawały się coraz to bardziej niepewne. Słyszałam, jak Kou wskakuje do wody, chciałam zrobić to samo, jednak nie byłam do końca pewna, gdzie mogę znaleźć brzeg jeziora. Powoli więc starałam się wyczuć wilgotną ziemię, która podpowiedziałaby mi, jak blisko wody już jestem. W końcu dotknęłam wody, uśmiechnęłam się lekko i przygotowałam do skoku. Zatrzymała mnie jednak pewna myśl. Nie było przy mnie Szczurka. Nie byłam też do końca pewna, kiedy tak właściwie nas opuścił. Potrząsnęłam głową, starając się wyrzucić z głowy najgorsze myśli, mógł przecież po prostu pójść coś zjeść, a ja jedynie bezpodstawnie się martwiłam.
- Idziesz? - Usłyszałam z oddali głos Kou.
- Tak, tak. Już wskakuję. - Zawołała wesoło i odbiłam się od ziemi, starając się doskoczyć jak najdalej.
Z zaskoczeniem stwierdziłam, że pomimo tego, iż jak mi się wydawało, byłyśmy dość daleko od brzegu, byłam w stanie wyczuć dno.
- Zaskoczona, co? - Zaśmiała się samica. - Jeśli chcesz, możemy pójść jeszcze dalej, tam woda jest trochę głębsza.
Zamachałam ogonem, rozchlapując nieco wody wokół siebie. Choć byłam tu od niedawna, dzięki Kou wcale nie miałam poczucia obcości. Mimo tej nieco nowej dla mnie sytuacji miałam dziwne poczucie komfortu.
- Chodź, zabawimy się trochę. - Powiedziała wesoło wilczyca, ruszając przez wodę a ja zaraz za nią.
< Kou? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz