Egoistycznie byłoby użyć zwrotu ,,niestety’’, powiem więc
zwyczajnie, że nie zdążyłam się
napatrzeć na niezwykły widok, bo, jak powinnam przewidzieć, zaraz na ratunek
koledze ruszył Mundus. Omal się nie cofnęłam, patrząc, jak szybkimi ruchami
wbija dziób w kolejne fragmenty ciała przeciwnika. Tak czułam, że od tej jego
trąby należało trzymać się z daleka.
Mogło wydawać się, że wysiłki ptaka okazały się
bezskuteczne, a jednak, gdy starcie się skończyło, Zawilec nadal stał prosto,
względnie nienaruszony. Z tego szarego był oddany przyjaciel, chyba naprawdę
lubił białego wilka. Cóż, ciężko było mi zrozumieć taką decyzję, ale jednak należała
w całości do niego. Następna była jeszcze dziwniejsza, bo kiedy okazało się, że
banda przechodzi teraz do mnie, przypominający mokrą plamę samiec próbował
jeszcze rzucać groźbami.
Dwa wilki znalazły się bliżej, a ja zaczęłam warczeć.
Odsunęłam się, kiedy jeden z nich skoczył do ataku. Ujrzałam jego kły
zbliżające się do mojej szyi i w pierwszym odruchu zniżyłam łeb, by dopaść karku
napastnika, bolesne ugryzienie jednak nie nadeszło, a zamiast tego samiec
brutalnie zerwał spoczywający nad moją łapą skórzany pakunek. Spojrzałam na
niego z wściekłością i urazą, walcząc z chęcią rozmasowania draśniętych mięśni.
- Spokojnie, trzymaj ją. Najpierw przejrzymy bagaże.
Wysypał zawartość na trawę, rozrzucił niedbale zioła i
resztki opatrunków, lecz należało się spodziewać, że jego uwagę szybko przykuje
piękny nóż. Podniósł go i zaprezentował
wszystkim.
- O, a to co? – obrócił ostrze w łapie – Ciężko zgadnąć, na
co ci taka zabawka, ale nie sposób zaprzeczyć, że to broń, a to nie świadczy
dobrze o waszej trójce. Coś do powiedzenia w tej sprawie?
Przegryzłam wargę. Cała ta banda wyglądała na agresywnych
prymitywów, nie oczekiwałam więc, że zrozumieją, gdy powiem, że używam noża do
oprawiania zwierzyny, dzielenia mięsa, zdejmowania skór i oczyszczania kości.
Nawet wśród bardziej pokojowo nastawionych istot usłyszenie o takim zajęciu
budziło najczęściej zdziwienie i mnóstwo pytań. Jaką więc mogłam dać odpowiedź?
Że jestem medykiem i używam narzędzi do przeprowadzania operacji? Spojrzałam na
Zawilca, którego wyraz twarzy mówił bardzo niewiele. Nie wiedziałam, kogo
decydujemy się grać, przeczuwałam jednak, że takie słowa wzbudzą tylko lawinę
pytań o watahę, z jakieś przybyliśmy. Mogą nas wtedy trzymać tu w
nieskończoność. Już chyba wolałabym, żeby mnie zmasakrowali.
- Dobra, ktoś to chce? – nie doczekawszy się mojej
odpowiedzi, samiec rozejrzał się po twarzach zebranych.
Daj Grekowi, pomyślałam. Będzie mógł przestać grozić ofiarom
za pomocą kamienia. Oczywiście cieszyłam się jednak, kiedy z braku chętnych na
przygarnięcie sztyletu, został on rzucony gdzieś w krzaki. Pomyślałam, że jeśli
z tego wyjdziemy, łatwiej będzie go odzyskać.
- Dobra, coś jeszcze? – przejrzał torbę w poszukiwaniu
dodatkowych kieszeni.
Kiedy to nie przyniosło rezultatu, wrócił jeszcze do ziół.
Powąchał je, a potem zapytał:
- Trujące?
- Lecznicze – odpowiedziałam ostrożnie.
- O, a skąd taka wiedza?
- Kiedy jest się samemu na świecie, trzeba umieć sobie
poradzić – rzekłam obojętnie.
Poniekąd było to prawdą. Miałam taki moment w życiu i
właśnie stąd pochodziła część mojej wiedzy.
- W porządku, coś jeszcze do wyznania? – tym razem odezwał
się Grek, antypatyczna postać przypominająca starego generała w jakimś okrutnym
reżimie.
Pokręciłam głową:
- Nie wydaje mi się.
- A więc do roboty, chłopaki.
Tym razem atak nadchodzący z boku był jak najbardziej
prawdziwy. Instynktownie chciałam odskoczyć, jednak powstrzymało mnie uderzenie
z drugiej strony. Zachwiałam się, ledwo powstrzymując się od upadku. Rzuciłam się do szyi samca atakującego
z lewej strony, lecz podobny manewr przeprowadził na mnie drugi przeciwnik,
przenosząc kły wyżej. Zadrżałam z bólu, szarpiąc mocniej gardło wilka, na
którym trzymałam zęby, podczas gdy jego kompana odepchnęłam tylnymi łapami.
Wyczarowałam pnącza, które owinęły się wokół jego kończyn, a w odpowiedzi dojrzałam
kątem oka podmuch ognia. Moment później czarny basior był już wolny. Płomienie uderzyły
tuż przy mojej twarzy. Czując ich żar, odchyliłam głowę, niestety chyba zbyt
mocno, bowiem straciłam równowagę i padłam na plecy. Próbowałam się podnieść,
jednak zasypał się grad ugryzień. Odwołując się jeszcze do mocy, chciałam
rozsunąć nieco ziemię pod naszymi łapami, jednak w całym tym chaosie nic nawet
dobrze nie widziałam, więc jedyne, co udało mi się zrobić, to trochę bałaganu,
kiedy kilka garści czarnej ziemi podleciało do góry. Zbierałam się jeszcze na
wiele ataków i czasem udało mi się zranić stojące nade mną wilki, lecz to nie
zmniejszało w znaczący sposób ich przewagi. W dodatku, choć nie chciałam tego
przyznać, zaczęłam opadać z sił. Ból utrudniał mi myślenie.
- Zaczniesz w końcu gadać? – jeden z napastników kopnął
mnie, na co zareagowałam cichym jękiem – Zaczniesz? A może ty? – spojrzał na
Zawilca, ponawiając atak.
<Zawilec?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz