Mijał czas, który z radością i przyjemnym dreszczem spędzałem na wciąż nowych treningach. Niemal każdego dnia szło mi lepiej, być może nie zawsze widocznie lepiej, ale ja sam wewnętrznie byłem już w stanie określić różnicę i rzecz jasna przez cały czas bacznie obserwowałem swoje postępy. Nie mogłem doczekać się wymarzonych rezultatów, a już były one niezłe, biorąc pod uwagę fakt, że minęło co najwyżej półtora tygodnia odkąd oficjalnie rozpocząłem ćwiczenia sprawnościowe, wcześniej trochę biegałem, trochę wspinałem się, czasem przeczołgałem po łące czy pod zwalonym drzewem, przechodziłem po leżących na ziemi pniach jak po równoważni i skakałem po ciepłym piachu na plaży. Od małego lubiłem aktywność fizyczną, a ostatnio nabrało to nowego sensu, kiedy narzuciłem sobie dyscyplinę i postanowiłem zaangażować się w mniej powierzchowny, sięgający głębiej trening. Chciałem robić to jak najstaranniej, przynajmniej, dopóki nie zabraknie mi sił i wewnętrznego głosu nakazującego ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Im jednak dłużej myślałem nad kolejnymi treningami, im poważniej podchodziłem do planu ćwiczenia, tym większą przyjemność mi ono sprawiało i tym bardziej chciałem oczekiwać na efekty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz