Minęły dwa tygodnie, od kiedy Shino zniknął i, mimo że ta myśl ciągle tkwiła gdzieś z tyłu mojej głowy, nie próbowałem go szukać. Wszystko jakby przycichło, doskonale wiedziałem, czego mogę się spodziewać po każdym kolejnym dniu, i choć może jest to zbyt optymistyczne podejście – wolałem go nie zmieniać. Spokój z dnia na dzień stawał się coraz mniej nienaturalny, coraz mniej złych przeczuć zaprzątało moją głowę.
Przemierzałem las z nosem blisko przy ziemi, szukając śladów zwierzyny. W nocy spadł deszcz i jedynym co czułem, był zapach mokrej ziemi. Shino próbował kiedyś uczyć mnie tropienia po śladach, ale zawsze umykały mi wszystkie szczegóły. Mogłem więc polegać tylko na wzroku i słuchu albo liczyć na szczęście.
Potrząsnąłem głową i zerwałem się do biegu. Mogłem dogonić ofiarę nawet bez elementu zaskoczenia, jeśli tylko bym ją zauważył. Las wydawał się jednak wyjątkowo pusty, jakby wszystko, co żyje, kryło się przed wszechobecnym gorącem pod ziemią.
Zbiegłem ze zbocza i zwolniłem. Las powoli się przerzedzał, aż w końcu wyszedłem na polane. Zrezygnowałem z dalszego polowania, było na to zdecydowanie zbyt ciepło, a mogłem przecież kontynuować w nocy. Postanowiłem wrócić.
< Paluś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz