Był już późny wieczór, gdy nasz niewielki stateczek osiadł w końcu na piasku u brzegu Południowych Krain – jak zwykliśmy nazywać te tereny w naszych stronach. Niewiele o nich wiedzieliśmy, co było głównym powodem mojego podniecenia, wzrastającego wraz z każdym kolejnym uderzeniem dziobu statku o falę. Kolejnym uderzeniem, które zbliżało mnie do tego miejsca.
Jeden z żeglarzy wykonał przesadnie zamaszysty gest ręką w kierunku lądu, mający jednoznacznie wskazywać, że dotarliśmy na miejsce. Skinęłam mu głową z wdzięcznością i lekkim rozbawieniem, po czym nie oglądając się wstecz, jednym skokiem znalazłam się na plaży i weszłam pomiędzy drzewa. Dumanie nad nieznanym lądem nie zapowiadało się tak ciekawie, jak jego eksplorowanie. Ale to również musiało poczekać. Tereny te należały do innej watahy, której uwadze z pewnością nie umknęłaby taka wędrowniczka, jak ja. Ponadto miałam przecież do niej dołączyć...
Z zamyślenia powoli wyciągnęła mnie przepiękna woń, nasilająca się z każdym krokiem. Jeleń. Czułam, że ślinka niemal wypływa mi oczami. Nie byłam co prawda bardzo wygłodniała, jednak wiele tygodni spędziłam na diecie, złożonej głównie z ryb morskich i soczyste, krwawe mięso śniło mi się po nocach.
~ Będę musiała koniecznie zapolować, gdy już załatwię formalności ~ pomyślałam, rozmarzona.
Jak na zawołanie, gdzieś pomiędzy jeleniem, a zapachem prażonej słońcem jeszcze parę godzin wcześniej leśnej ściółki, wyczułam wyraźny, wilczy zapach. Zatrzymałam się i na wyprostowanych jak struny łapach - bardziej z podniecenia, niż jak nakazywała etykieta - oczekiwałam, aż wilk podejdzie.
- Kim jesteś i czego chcesz? - usłyszałam zamiast tego głos, gdzieś zza bujnej w tych stronach roślinności.
Obruszyłam się trochę na ten bezpośredni zwrot. Byłam jednak świadoma z całą pewnością sporych różnic kulturowych. Odparłam więc:
- Nazywam się Noria Wari'yel, pochodzę z Północnych Krain – wzięłam spokojny wdech, nadający głosowi odpowiednią lekkość – Wybrałam tą watahę, jako miejsce nowego domu rodu Wari'yel. Moja podróż została poprzedzona wymianą wiadomości. Alfa Zawilec z pewnością oczekuje na moje przybycie.
W krzakach coś zaszumiało i po chwili zgrabnie wyskoczył z nich wilk, stając tuż na wprost mnie. Nie byłam w stanie powstrzymać lekkiego zjeżenia sierści na grzbiecie. Postawa wilka była nad wyraz niechętna.
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz