Przyglądałam się pracy wilka z mieszanymi uczuciami, próbując zorientować się, w jaki sposób żółta maź ze zwłok może być na tyle interesująca. Rzecz jasna nie miałam żadnych pomysłów. Ruten puścił tłok i zaczął już wyciągać igłę.
— Możesz nie patrzyć w ten sposób? Peszysz mnie. - szepnął, zupełnie innym tonem niż zwykle.
— Możesz mi wyjaśnić, co ty do jasnej... - zamierzałam się odgryźć, kiedy uniósł łapę w geście ciszy. Posłuchałam go odruchowo, ale była to dobra decyzja z logicznego punktu widzenia. Mogłabym mówić dalej, ale podniesiony głos, a nawet krzyki, nie poprawiłyby z pewnością tej delikatnej sytuacji.
— Posłuchaj. - basior podszedł do mnie na odległość ledwie kilku centymetrów. - Wypadałoby troszkę się uspokoić...zwłaszcza, jak jesteśmy tu sami... - jeszcze bardziej ściszył głos, w którym dało się wyczuć nutkę groźby. W moich mięśniach pojawiało się coraz większe napięcie. Uspokój się. Nie teraz... - rozpaczliwie próbowałam odegnać wizje, ale nagłe palące, bolesne pragnienie pokazania, "kto tu jest górą", nie ustawało. Ostatecznie odskoczyłam i przytuliłam się do ściany. Po tym, jak zniknęła bliskość bordowego osobnika, mogłam okiełznać emocje, a wraz z nimi żądze niemalże z łatwością. Będę ja i tylko ja.
— Czy ty się mnie boisz? Czy co, bo trochę dziwnie to wygląda. - mruknął, siedząc w tym samym miejscu ze strzykawką między łapami. Bać się? To raczej on powinien się mnie bać. Mogłam w każdej chwili zakończyć jego żywot albo uciec stąd i wygadać się pierwszemu napotkanemu wilkowi, co Ruten porabia w wolnym czasie.
Nie odpowiedziałam, przesunęłam się tylko bliżej korytarza i usiadłam. Basior wzruszył "ramionami", po czym przeszedł do pierwszej jaskini i podszedł do torby. Wolno wsunął do niej napełniony żółtą cieczą przedmiot i zakrył wszystko górnym kawałkiem skóry. Na szczęście przyzwyczaił się już do tego, że śledzę każdy jego ruch. Zerwałam się nieoczekiwanie, bez żadnego ostrzeżenia, i zaczepiłam pazurami o materiał, przyciągając ekwipunek do siebie. Wilk zareagował równie szybko, ale element zaskoczenia dał mi przewagę i zdołałam wyrwać mu torbę spod łap. Przy okazji rozległ się trzask, aczkolwiek nie wyglądało na to, by coś wylało się w środku. Trzymając już mocno przedmiot, wyprostowałam się i spojrzałam Rutenowi prosto w oczy. Sam jego wzrok i obnażone kły wystarczyły za oznaki wściekłości.
— Skoro prowadzisz te szczegółowe badania, to pewnie będziesz w stanie powiedzieć mi, ile czasu wykrwawia się wilk? Albo jakie są poszczególne kości kończyn? - uśmiechnęłam się lekko.
— Jak bardzo cenisz swój czas? - rzekł z tym drapieżnym rodzajem spokoju. - Możemy jeszcze rozejść się po dobroci.
— Zapewniam cię, że dobra opowieść będzie dla mnie cenniejsza od tych gratów.
<Ruten? Mam już przynieść kiełbaski na wspólne ognisko? Czy raczej noże? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz