Minęło kolejne kilka tygodni od momentu, kiedy wraz Kurahą stali się oficjalnie parą. Wkrótce zamieszkali razem, stając się kolejną gałęzią watahy. Oczywiście, część wilków pogratulowała im, od co niektórych dało się dostrzec wzrok pełen ulgi, jak gdyby chcieli przekazać nieme "no, w końcu!". Palette była święcie przekonana, że gdzieś w sporadycznych chwilach, słyszała ciche hasła "nareszcie" odnośnie jej związku z przyjacielem od najmłodszych lat szczenięcych.
Opanowana strona wilczycy stała się jej znakiem rozpoznawczym, chociaż czasem można było odnieść wrażenie, że stała się oschła czy wręcz zimna na okazywania uczuć. Sama winna tłumaczyła ten fakt jako ostatni etap dojrzewania psychicznego, ewentualnie mentalne pogodzenie się z utratą brata. Takie wyciszenie.
Tamtego dnia przeglądała zapisane pergaminy, musiała coś posprawdzać jako forma pomocy dla pewnego wilka. Słysząc kroki wchodzącego Kurahy do środka, drgnęły jej uszy a dopiero potem podniosła wzrok znad papieru.
-Witaj z powrotem- powiedziała do partnera. Kiwnął głową w odpowiedzi.
-Wróciłem.
Po chwili i on zajął się czymś w ich jaskini. Nie przeszkadzała im cisza między nimi, napawali się swoją obecnością bez zbędnych słów.
-Jak się czujesz?- Spytał się ją. Fakt, od pewnego czasu dało się dostrzec jej osłabienie, które dawało się dostrzec w sporadycznych momentach, jako jej uspokojenie, bariera przed cudzym wzrokiem.
-W porządku, byłam u Etain dla świętego spokoju. Nic poważnego- powiedziała, co spotkało się z jego zrozumieniem.
-Ciesze się- wypuścił głośno powietrze nosem.
Niebieskowłosa złożyła papiery, po czym odkładając je na miejsce powiedziała najnormalniejszym tonem:
-Jestem w ciąży.
<Kuraś? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz