niedziela, 30 czerwca 2019

Od Lucasa

Wadera wraz z Lucasem lecieli już dosyć długo. Gdy się obudzili widząc siebie nawzajem po wspólnym śnie w objęciach, zarumienili się. Lucas nakazał smoczych wylądować pod lasem. To właśnie w nim mieszkał przyjaciel basiora. Tam mogli się ukryć. Idąc lasem Lucas czuł dziwny zapach. Był dziwnie znajomy. W pewnym momencie Lucas zatrzymał się gwałtownie.
- Stój.- nakazał. Joena złożyła uszy.
- Co się dzieje?- spytała cicho. Lucas nie odpowiedział. Nasłuchiwał otoczenia. Nagle zza krzaków wyskoczył Ryan. Lucas sprawnie uniknął ataku. Spojrzał na uśmiechniętego brata.
- Czego chcesz?!- warknął Lucas. Ryan zaśmiał się.
- Wiesz czego chcemy. Nie udawaj głupiego.- odparł. Zaraz za nim wyszły inne wilki. Rêve niestety nie mogła im pomóc gdyż odleciała. Wega był gotów do ataku. Wzbił się w powietrze i już miał zaatakować, lecz został zaatakowany. Runął na ziemię. Z jego karku leciała krew, a czarny smok o czerwonych oczach spoglądał na ranę z uśmiechem. On był sprawcą ataku. Smok podleciał do Joeny i Lucasa. Spojrzał na nich swoimi czerwonymi ślepiami.
- Lucas, daj spokój.- powiedział. Basior skrzywił się słysząc jego głos.
- Nigdy nie będę taki jak wy!- warknął. Smok syknął.
- Nie będę się z tobą bawił.- odparł. Wzbił się w powietrze i zniknął, by po chwili pojawić się niespodziewanie za Joeną. Złapał ją, a wadera pisnęła. Lucas spojrzał na to przerażony. Smok poleciał wysoko i po chwili puścił waderę. Ta leciała z niebywałą szybkością w dół. Na szczęście po chwili z zarośli wyleciała Rêve. Złapała ją. Wylądowała i położyła samicę na ziemi. Ta położyła się z szoku. Rêve ryknęła, w kierunku czarnego smoka. Ten wziął głęboki wdech i zaczął ziać ogniem. Ta osłoniła się skrzydłem. Lucas nie mógł na to patrzeć. Chciał pomóc, ale został przykuty do ziemi przez braci.
- Poście mnie!
- To dla twojego dobra Lucas. - odparł Bryan. Rêve spojrzała na Lucasa. Basior zrozumiał, że nie mają szans.
- Uciekaj z Joeną!- krzyknął. Smoczyca przytaknęła. Wzięła waderę i odleciała. Czarny smok nie leciał za nimi. Wylądował na przeciwko Lucasa.
- Nareszcie.- odparł i zmienił się w wilka.- Będziemy mogli cię naprawić synu.
- To ty jesteś zepsuty!- warknął Lucas do ojca. Diablo prychnął.
- Nie tak cię chowałem. Przyprowadźcie mi Sangre.- odparł. Lucas słysząc imię demona wzdrygnął się. Sangre był demonem bezlitosnym. Jest jakby inną częścią Lucasa, którą on usunął. Bynajmniej tak myślał. Wilki przyprowadziły starszego wilka. Ten wyciągnął z płaszcza amulet. Lucas przeraził się. Nie chciał znów być jak wcześniej. Nie po to usuwał Sangre.

Nie chciał tego. Zaczął się miotać. Niestety Ryan i Bryan byli dla niego za silni. Starszy wilk podszedł do niego i zaczął szeptać dziwne słowa. Lucas poczuł dziwne uczucie, które jakby oplotło jego ciało. Poczuł ścisk. Jęknął, czując go. Opadł bezwładnie na ziemię. Ryan i Bryan odeszli. Lucas chciał się poderwać, lecz nie miał na to siły. Leżał bezwładnie. Z amuletu wyleciał czarny dym, który wydawał się mieć czerwone ślepia. Po chwili przybrał postać czarnego wilka ze smoczymi skrzydłami oraz rogami. Lucas dobrze go znał. Sangre, demon cierpienia i bólu. Bezlitosnym i gotowy zabić wszystkich.
- Ni.......e- wyjąkał Lucas.
- Nie dajesz nam innego wyboru.- odparł Diablo. Sangre uśmiechnął się przerażająco.
- Nie bój się. Dobrze zajmę się naszym ciałem.
- Dlaczego mi to robisz ojcze.- wyszeptał, a Diablo wzdrygnął się. Spojrzał na syna. Leżał bezbronnie przed nim.
- Sangre.- odparł  beznamiętnie Diablo. - Rób swoje. - dodał. Demon zaśmiał się.
- Jak sobie życzysz. - odparł. Z jego skrzydle poleciała ogromna ilość dymu w kierunku leżącego Lucasa. Biały basior poczuł ból. Stracił oddech. Nie mógł nabrać powietrza. Czuł jak coś go rozrywa. Sangre skoczył w jego kierunku.
- Teraz pora na mnie. - odparł wcielając się w Lucasa. W głowie Lucasa działo się naprawdę dużo. Sangre osłabiał go z każdą chwilą coraz mocniej. W końcu Lucas był zmuszony się poddać. Opadł i wydał z siebie ostatnie tchnienie. Sangre przejął jego ciało i zmienił jego wygląd.
- Miałeś go zmienić, a nie zabijać!- krzyknął Diablo.
- Z tego co pamiętam twój rozkaz brzmiał ”Pozbądź się dobra z Lucasa.” Okazało się, że on był dobrem. - zaśmiał się Sangre. Diablo zmienił się w smoka i chciał zaatakować demona. Ten jednak sprawnie unieruchomił go.
- Mnie się tak łatwo nie pozbędziecie.- wyszeptał do ucha Diablo. Następnie zniknął. Diablo nie mógł w to uwierzyć. Zabił własne dziecko. Może i miał kiedyś taki plan, ale przecież.... on był jego synem...

Koniec 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz