wtorek, 17 grudnia 2024

Od Variaishiki CD. Xiva "Krew jest gęstsza od śmierci" cz.4

Początkowo spacer nie przyniósł niczego produktywnego. Vari wciąż myślał o sierocińcu, a Xivo, choć bardzo próbowało, nie mogło rozpocząć żadnej głębszej konwersacji. Rudzielec nie mógł zaprzeczyć, że była to częściowo jego wina, ale póki co nie potrafił znaleźć w sobie wystarczająco energii do rozmowy. Wolał iść w ciszy, nawet jeśli spowodowałaby ona niekomfortową atmosferę.

Kroki Xiva były krótsze i częstsze niż jego. Były też cięższe, mocniej uderzały o ziemię, roznosząc głośniejsze dźwięki. Bardzo ciekawą zaś cechą kroków młodszego było to, że tylne łapy trafiały idealne w ślad przednich, pozostawiając nie cztery, a tylko dwie łapy wyryte w glebie. Nie był to naturalny chód dla wilków, jednak Xivo zdawało poruszać się nim bezbłędnie. Variaishika obserwował to wszystko za pomocą wibracji roznoszących się w podłożu. Ani jeden krok, żadne oparcie kończyny miednicznej o ziemię nie chybiło.

Gdy nic się nie zmieniło przez kilkadziesiąt metrów, pomimo zmiany kierunków czy podłoża, rudzielec postanowił wykorzystać tą obserwację jako podstawę do rozmowy.

– Wiedziałoś, że ciekawie chodzisz?

Żółte oczy wylądowały na nim w trybie natychmiastowym, i choć starszy nie odwrócił głowy, był w pełni świadomi, że właśnie nieźle zaskoczył ratownika. Zapewne gdyby spojrzał, zobaczyłby oczy okrągłe jak księżyc w pełni i, przy dobrych wiatrach, nieznacznie otwarty pysk.

– Ciekawie, znaczy…?

– Kładziesz tylne nogi idealnie w miejsce przednich. Obserwowałem to już od jakiegoś czasu i nie chybiłoś ani razu. Zwróciłoś kiedyś na to uwagę?

– A, to. – Słowa zostały wypowiedziane w sposób świadczący o obecności wiedzy na ten temat. – No tak, mam takie dziwactwo. Paki często się śmiał, że jakby ktoś mnie próbował śledzić to pomyślałby, że brakuje mi dwóch łap. Samo się czasem na tym przyłapywałom.

– Widziałoś swoje własne ślady i myślałoś, że to jakiś wilk o dwóch łapach? – Vari nie potrafił ukryć swojego rozbawienia.

– Tak.

Dwójka roześmiała się na głos, tak jak śmieją się przyjaciele, gdy rzucą między sobą jakiś głupi, pozornie nieśmieszny żart. Nagle atmosfera stała się przyjemna, spacer przestał być taki sztywny, a przede wszystkim Vari nie odczuwał go jako przymus. Teraz już wiedział, że skoro bez problemu rozmawiali o sposobie chodzenia, to może poruszyć jakikolwiek temat i Xivo chętnie się w nim udzieli. Tak jak się spodziewał, ale nie miał wcześniej pewności.

– A tak w ogóle to w jaki sposób mnie niby obserwowałeś? – Tym razem to Xivo miał swoją rundę pytania. – Idę za tobą i ani razu się nie odwróciłeś w moją stronę.

Opiekun sierocińca wzruszył ramionami.

– Poprzez wibracje w ziemi.

– A. Jak tata.

Choć Vari wcześniej twierdził, że nie miał czym się zainteresować w opowieściach o rodzicach, ten komentarz zwrócił jego uwagę.

– Paketenshika potrafił wyczuwać wibracje w ziemi?

– Włada żywiołem piasku, potrafi dużo rzeczy z nim zrobić – zaczęło swoje tłumaczenie Xivo. – Wyczuwanie wibracji to jedna z bardziej podstawowych umiejętności dla niego. Bardziej ciekawe jest wywoływanie wirów piaskowych, wiesz, takich małych tornad. I potrafi tworzyć figurki piaskowe, często to wykorzystywał, gdy nam o czymś opowiadał.

Rudzielec kiwnął głową. Jednak były rzeczy, których nie wiedział o swojej rodzinie, a powinien.

Xiv?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz