sobota, 28 grudnia 2024

Od Delty - "Na ziele - Liście orzechu"

Letnia bryza znad morza niosła się czasami przez lasy, mierzwiąc liście i igły drzew  radością niesłychaną. A jednak szczęścia przebicie tak łatwe kiedy koszyczek zielarza leży na skraju matki, która traci liście jego kosztem. Jeden za drugim spadają ku ziemi, jak młode skrzydła zdejmują te konkretne, które bardziej były pomuskane słońcem letnim. I tak uderzały lekko o trawę, liście orzechowca, straszone przez koszyk i swój następujący los. A ten koszyk, dziergany ze starych i twardych traw, śmiał się wesoło, używany, szczęśliwy, muskany bryzą morską. Liście pozbawione matki wkrótce i w nim zagościły, wypełniając jego wielkie wnętrze, ciasno upchane, ale delikatnie noszone,  aby nie przerwały się za mocno.  I wkrótce ich los przypisany zimnym kamieniem i niebieską łapą medyka, stał się. Najgorsze co liścia spotkać może, to przez jesienią upadek z ręki ptaka lub co  gorsza, wilka. A teraz ich małe ciałka leżały jak groby, rozłożone na kamieniach, gorące letnie słońce, niegdyś ich przyjaciel, teraz zabójca, susząc je na wiór. Ale zanim cała śmierć dotknie je na wieli, zostaną zebrane, aby nie całkiem kruszące się w łapie.
—I na co to? Tak dużo ich i tyle zachodu!— młoda pomocniczka zawyła rozkładając je.
—Na zapalenia skóry, wysypki i okłady na rany. — medyk tylko odparł samemu rzucając nieszczęśników na śmierć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz