Zabójcza. O jaka zabójcza. Królik, głupi i młody najadł się
i padł pod krzakiem. Ptak porwał z głupoty i zmarł niewiele później. Głupiec by
zbierał i życie ryzykował. A jednak, nawet trucizna nie powstrzymała wilków
przed zebraniem dwóch koszyków. Ograbieniem matki, która tak bardzo starała się
aby jej dzieci nie były jadalne. I na co to wszystko? Aby trafić w łapy medyka,
który wiedział jak się trucizny wyzbyć? Może. Owoce odpowiednio przygotowane
służyły okładom. Liście, oh liście po długich godzinach obróbki cieplnej i nieskończonych
godzinach na słońcu szybko wracały na półki, zamknięte, czekając na swój czas.
A i jak się krzak postarzał, lub był za młody w miejscu gdzie go nie chcieli,
to nawet korzeń nie ostał się po nim. Wszystko zabrali. Od matki dzieci, zdarli
z niej skórę i potem życie odebrali korzenie kradnąc. Cóż za parszywy los, a
jeszcze bardziej parszywa śmierć. A
korzenie? O los ciekawy dzieliły z każdym fragmentem swojej matki. Bo otóż
okrojone z warstwy wierzchniej, gotowane godzinami, stukane o kamienie i
skrajane w drobny maczek, lądowały w słoiczku, czekając na swoją kolej.
—To nie wszystko trujące? — młoda wadera wahała się nawet tego dotknąć.
—Trujące. Liście i korzenie po obróbce już nie. A owoc… owoc zbieramy co by go
zakopać, aby nie był niebezpieczny jak krzak zabierzemy. A i czasem się
przydaje. A nóż trzeba w coś włożyć żeby borsuka ubić. —
sobota, 28 grudnia 2024
Od Delty - "Na ziele - Wilcza jagoda"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz