sobota, 28 grudnia 2024

Od Delty - "Na ziele - Wilcza jagoda"

Zabójcza. O jaka zabójcza. Królik, głupi i młody najadł się i padł pod krzakiem. Ptak porwał z głupoty i zmarł niewiele później. Głupiec by zbierał i życie ryzykował. A jednak, nawet trucizna nie powstrzymała wilków przed zebraniem dwóch koszyków. Ograbieniem matki, która tak bardzo starała się aby jej dzieci nie były jadalne. I na co to wszystko? Aby trafić w łapy medyka, który wiedział jak się trucizny wyzbyć? Może. Owoce odpowiednio przygotowane służyły okładom. Liście, oh liście po długich godzinach obróbki cieplnej i nieskończonych godzinach na słońcu szybko wracały na półki, zamknięte, czekając na swój czas. A i jak się krzak postarzał, lub był za młody w miejscu gdzie go nie chcieli, to nawet korzeń nie ostał się po nim. Wszystko zabrali. Od matki dzieci, zdarli z niej skórę i potem życie odebrali korzenie kradnąc. Cóż za parszywy los, a jeszcze bardziej parszywa śmierć.  A korzenie? O los ciekawy dzieliły z każdym fragmentem swojej matki. Bo otóż okrojone z warstwy wierzchniej, gotowane godzinami, stukane o kamienie i skrajane w drobny maczek, lądowały w słoiczku, czekając na swoją kolej.
—To nie wszystko trujące? — młoda wadera wahała się nawet tego dotknąć.
—Trujące. Liście i korzenie po obróbce już nie. A owoc… owoc zbieramy co by go zakopać, aby nie był niebezpieczny jak krzak zabierzemy. A i czasem się przydaje. A nóż trzeba w coś włożyć żeby borsuka ubić. —


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz