Piękne kwiaty, żółte i tak błyszczące w świeżym letnim świetle. Niedawno rozkwitłe, liście rozwinięte ku
ciepłu lata. Takie szczęśliwe, takie nieświadome, że ich żółtość, zapach i zdrowość
zachęcała nie tylko pszczoły i motyle, ale i pewne stworzenie, które tak
brutalnie kończyło ich życie. Oh słodkie kwiatki i wielkie liście, wybijające
się ponad mchy i świeże trawy, pokrywające połacie łąk i kamieni, wasz los
spisany na kartach natury, mówił że wam pisane rozkwitnąć i z wiatrem dzieci
wysłać w przestrzeń daleką, a jednak, stworzenie to parszywe inny zamiar na
wasze ciała ma. Zerwane i w koszyku, kwiaty i liście osobno, oddzielone od
siebie tak brutalnie, a jednak tak blisko, bo bok w bok leżące, czekają.
Czekały na zimny kamień jaskini medycznej ,na który zostały wysypane z wielu
koszyczków i zawiniątek. Nieskończone ilości ich, pozostawiające tylko ten
biały lepki płyn za sobą, jak krew , jak łzy nad straconym kwitnieniem. A
sprawna łapa medyka różne im śmierci przypisała. Część z nich rozcięta, ich
płyn jak krew z kaczki zlana w pojemniczki gliniane, na potem, na leki. Kwiaty zmiażdżone
w moździerzu przez pomocniczkę młodą i piękną, nieświadomą jaki to ból i niedolę
funduje niewinnym jako życie dla swojego własnego zdrowia. Liście schły lub gotowały
się na wrzątku. Smutny to los. A na co?
—A na co to robić ? To się tak lepi strasznie! —
— płyn pójdzie na zapalenia. Kwiaty na wypary przeciwzapalne, liście na okłady,
maści. Nie ma lepszego zdrowia niż to od mniszka. — medyk mruknął, jego łapa
dorzucając liść do wrzątku.
sobota, 28 grudnia 2024
Od Delty - "Na ziele - Mniszek"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz