- Aa..aaa…psik!
Byczeq…. Byczeq zachorował! Rozłożyło go! Jednak
sprawdzanie, czy wszędzie śnieg smakuje tak samo, chyba nie było najlepszym
pomysłem. Nawet jakieś obserwacje poczynił, stworzył w swojej głowie całą listę
rankingową, ale no niestety, przez fatalny stan zdrowia nie był w stanie sobie
nic przypomnieć.
- Iloncyk Boncyk, długo jeszcze mam leżeć?
- Nie będę ci setny
raz powtarzał. Tak, masz leżeć dotąd aż nie wyzdrowiejesz, sam sobie
ufundowałeś taką atrakcję, to teraz leż przez tydzień... – odpowiedział lekko
poirytowany Amensir.
W jaskini pachniało… pachniało od rosołu! Jednak nie
istnieje wspanialsze remedium niż to cudo. Tymczasem istnieją złośliwi, którzy
powiedzą, że to tylko tłuszcz z wodą, ale oni pojęcia o świecie nie mają! Nie
istnieje nic lepszego niż porządny gar rosołu, a u Amensira gościł on co każdy
piątek. Basior nawet momentami się przerażał jego cudownymi właściwościami, bo
Byczeq już miał siłę na to, aby biegać, skakać, harcować, a tu jednak jeszcze
gorączka nie minęła!
- Byczq, jestem przekonany, że nie chcesz skończyć jak
Chałkoń Maciek.
- Chałkoń Maciek?
- Ykhym! – Amensir pochrząknął, przygotowując się do
opowiadania. – Słuchaj:
Za czterema lasami i siedmioma wioskami
Mieszkała przepiękna niewiasta wraz z konikami.
Był wśród nich i taki jeden urwis niemota
Niespokojny okaz co się wszędzie szamota!
Zaczepiał każdego, harcował, śmieszkował
Aż wszystkich w około świerzbiła podkowa!
Mówili swej pani, rudej niewiaście
„Dziś nam przysporzył problemów szesnaście!”
Rudowłosa Amelka się ciągle głowiła
Aż w końcu „Eureka!”
myśl cudaczną powiła:
„Przez żołądek do serca, to działa na samce
Pójdę biegiem do kuchni i już koniu mam cię!
Troszeczkę drożdży, a pięć kilo mąki
To zrobi z Maćkiem prawdziwe porządki!”
Jak pomyślała, zrobiła – upiekła chałkę
I w ten toteż sposób rozwiązała zagadkę.
Koń powąchał, skosztował, mu ślinka pociekła
Chałka pani Maciusia na zabój urzekła!
Wnet się zakochał, na policzku miał wypiek
Ruszył na wybieg i zachwalał ten wypiek:
„Przyjaciele słuchajcie, to żadne przechwałki
Nasza Amelka piecze najpyszniejsze chałki!”
Odtąd Maciek się zmienił, sprawował wzorcowo
Więc stado zaczęło go lubić na nowo.
Pokochał każdy przepis rudej Amelki
I stary, i młody, i chudy, i krzepki!
Sąsiadka, sąsiad, nawet proboszcz i wójt
Aż o miejsca w kolejce toczył się bój!
Wieść ta też dotarła do króla Michałka
Rzekł: „rzucam wojnę, nowym celem jest chałka!”
Więc migiem wyruszył, a z nim cała armia
Napełnić żołądek od cudnego żarcia.
Ruda Amelka wyczuła w tym szanse
By wejść na dwory i nosić się z lansem.
„Dam z siebie wszystko, upiekę najlepszą!”
Doskonaliła przepis aż słońce nie wzeszło
No i chałkę upiekła – Królewską Chałę!
„Dzięki niej jutro królewną zostanę!”
Już król nadchodzi, a z nim cała świta
Całuje w rączkę, tak czuło się wita.
Wtem Maciek po cichu się zakradł do kuchni
Wielką Chałę ujrzał co jest z nim na równi.
Apetyt urósł, lecz wiedział „Nie ruszę, to prezent!”
Jednak długo nie wytrzymał „Zjem tyci element!”
Nim zamrugał okiem już zjadł chałkę całą
I nagle usłyszał jak w drzwi pięści walą.
Pani Amelka wkroczyła przewściekła
Nie widzi chałki, co królu upiekła!
Krzyczy: „Panie mój Boże, zrób coś z tym, proszę!”
Bóg słucha i zsyła chałkową zorzę!
Leci z niej piorun i trafia Maciusia
I nagle w bułkę zamienia się buzia!
Ogon, kopytka, brzuch, tułów i nóżki
Cały ten konik to chałki okruszki!
„Jest on cudowny, to dar prosto z Nieba
Dla króla on będzie niebagatela!”
Ruda Amelka chałkoniem częstuje
Król się rozpłakał i jej gratuluje.
Wręcza też dary i bierze za żonę
A ona mu piecze chałkonie kruszone.
Żyją szczęśliwie, długo i smacznie
Jedząc Maciusia co chałką stał się.
A o tym wie tylko Amelka ruda
Że w kuchni się dzieją prawdziwe cuda!
Tak Amensir zakończył bajkę.
Uwielbiał ten klimat. Ten rozmarzony wzrok Byczqa, właśnie w takiej atmosferze
mógł się poczuć szczęśliwy. Niczego mu nie brakowało. On, najbliżsi, bujna
wyobraźnia. I tyle. Nic więcej nie potrzeba.
- Ja też chcę piec chałki! Chałkoń Maciek jest super! –
wykrzyknął szczeniak z entuzjazmem.
- Już dobrze, dobrze. Masz tu mąkę i drożdże, tylko czasem
nie spal kuchni! – odpowiedział Amensir. Osiągnął swój cel, znalazł Byczqowi
nowe zajęcie, takie, które pozwoli mu się wykurować w spokoju w jaskini. No a jak
jeszcze nauczy się gotować rosół, to już będzie idealnie!
I tak się toczyło życie Amensira
i Byczqa. I się będzie toczyć dalej. Jak chałkula, albo chałpiłka, albo chałjapko,
albo po prostu chałkoń wykonujący chałfikołka.
C. D. N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz