piątek, 17 stycznia 2025

Od Amensira - "Setki baśni i Byczeq: Chałkoń Maciek"

- Aa..aaa…psik!

Byczeq…. Byczeq zachorował! Rozłożyło go! Jednak sprawdzanie, czy wszędzie śnieg smakuje tak samo, chyba nie było najlepszym pomysłem. Nawet jakieś obserwacje poczynił, stworzył w swojej głowie całą listę rankingową, ale no niestety, przez fatalny stan zdrowia nie był w stanie sobie nic przypomnieć.

- Iloncyk Boncyk, długo jeszcze mam leżeć?

-  Nie będę ci setny raz powtarzał. Tak, masz leżeć dotąd aż nie wyzdrowiejesz, sam sobie ufundowałeś taką atrakcję, to teraz leż przez tydzień... – odpowiedział lekko poirytowany Amensir.

W jaskini pachniało… pachniało od rosołu! Jednak nie istnieje wspanialsze remedium niż to cudo. Tymczasem istnieją złośliwi, którzy powiedzą, że to tylko tłuszcz z wodą, ale oni pojęcia o świecie nie mają! Nie istnieje nic lepszego niż porządny gar rosołu, a u Amensira gościł on co każdy piątek. Basior nawet momentami się przerażał jego cudownymi właściwościami, bo Byczeq już miał siłę na to, aby biegać, skakać, harcować, a tu jednak jeszcze gorączka nie minęła!

- Byczq, jestem przekonany, że nie chcesz skończyć jak Chałkoń Maciek.

- Chałkoń Maciek?

- Ykhym! – Amensir pochrząknął, przygotowując się do opowiadania. – Słuchaj:

 

Za czterema lasami i siedmioma wioskami

Mieszkała przepiękna niewiasta wraz z konikami.

Był wśród nich i taki jeden urwis niemota

Niespokojny okaz co się wszędzie szamota!

Zaczepiał każdego, harcował, śmieszkował

Aż wszystkich w około świerzbiła podkowa!

Mówili swej pani, rudej niewiaście

„Dziś nam przysporzył problemów szesnaście!”

 

Rudowłosa Amelka się ciągle głowiła

Aż w końcu „Eureka!”  myśl cudaczną powiła:

„Przez żołądek do serca, to działa na samce

Pójdę biegiem do kuchni i już koniu mam cię!

Troszeczkę drożdży, a pięć kilo mąki

To zrobi z Maćkiem prawdziwe porządki!”

Jak pomyślała, zrobiła – upiekła chałkę

I w ten toteż sposób rozwiązała zagadkę.

 

Koń powąchał, skosztował, mu ślinka pociekła

Chałka pani Maciusia na zabój urzekła!

Wnet się zakochał, na policzku miał wypiek

Ruszył na wybieg i zachwalał ten wypiek:

„Przyjaciele słuchajcie, to żadne przechwałki

Nasza Amelka piecze najpyszniejsze chałki!”

Odtąd Maciek się zmienił, sprawował wzorcowo

Więc stado zaczęło go lubić na nowo.

 

Pokochał każdy przepis rudej Amelki

I stary, i młody, i chudy, i krzepki!

Sąsiadka, sąsiad, nawet proboszcz i wójt

Aż o miejsca w kolejce toczył się bój!

Wieść ta też dotarła do króla Michałka

Rzekł: „rzucam wojnę, nowym celem jest chałka!”

Więc migiem wyruszył, a z nim cała armia

Napełnić żołądek od cudnego żarcia.

 

Ruda Amelka wyczuła w tym szanse

By wejść na dwory i nosić się z lansem.

„Dam z siebie wszystko, upiekę najlepszą!”

Doskonaliła przepis aż słońce nie wzeszło

No i chałkę upiekła – Królewską Chałę!

„Dzięki niej jutro królewną zostanę!”

Już król nadchodzi, a z nim cała świta

Całuje w rączkę, tak czuło się wita.

 

Wtem Maciek po cichu się zakradł do kuchni

Wielką Chałę ujrzał co jest z nim na równi.

Apetyt urósł, lecz wiedział „Nie ruszę, to prezent!”

Jednak długo nie wytrzymał „Zjem tyci element!”

Nim zamrugał okiem już zjadł chałkę całą

I nagle usłyszał jak w drzwi pięści walą.

Pani Amelka wkroczyła przewściekła

Nie widzi chałki, co królu upiekła!

 

Krzyczy: „Panie mój Boże, zrób coś z tym, proszę!”

Bóg słucha i zsyła chałkową zorzę!

Leci z niej piorun i trafia Maciusia

I nagle w bułkę zamienia się buzia!

Ogon, kopytka, brzuch, tułów i nóżki

Cały ten konik to chałki okruszki!

„Jest on cudowny, to dar prosto z Nieba

Dla króla on będzie niebagatela!”

 

Ruda Amelka chałkoniem częstuje

Król się rozpłakał i jej gratuluje.

Wręcza też dary i bierze za żonę

A ona mu piecze chałkonie kruszone.

Żyją szczęśliwie, długo i smacznie

Jedząc Maciusia co chałką stał się.

A o tym wie tylko Amelka ruda

Że w kuchni się dzieją prawdziwe cuda!

 

Tak Amensir zakończył bajkę. Uwielbiał ten klimat. Ten rozmarzony wzrok Byczqa, właśnie w takiej atmosferze mógł się poczuć szczęśliwy. Niczego mu nie brakowało. On, najbliżsi, bujna wyobraźnia. I tyle. Nic więcej nie potrzeba.

- Ja też chcę piec chałki! Chałkoń Maciek jest super! – wykrzyknął szczeniak z entuzjazmem.

- Już dobrze, dobrze. Masz tu mąkę i drożdże, tylko czasem nie spal kuchni! – odpowiedział Amensir. Osiągnął swój cel, znalazł Byczqowi nowe zajęcie, takie, które pozwoli mu się wykurować w spokoju w jaskini. No a jak jeszcze nauczy się gotować rosół, to już będzie idealnie!

I tak się toczyło życie Amensira i Byczqa. I się będzie toczyć dalej. Jak chałkula, albo chałpiłka, albo chałjapko, albo po prostu chałkoń wykonujący chałfikołka.

 

C. D. N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz