sobota, 30 listopada 2024

Od Yrsy CD Xiva – "Ostatnia z Wilczej Paszczy" cz.7

 Yrsa leżała naprzeciwko atramentowego wilcza, czując lekki niepokój. Jaskinia była cicha, wypełniona jedynie odgłosami kapania wody z pęknięć w skalnym suficie i odległym szumem wiatru. Powietrze pachniało wilgotnym kamieniem, mchem i jakąś wonią ziół leczniczych, które zdawały się unosić w powietrzu, delikatnie łaskocząc nozdrza. Jej ciało było wyczerpane jakby wszystkie siły opuściły ją w momencie, gdy dotarła do tego miejsca. Potrzebowała jeszcze odrobiny czasu by w pełni się zregenerować. Jednak umysł pracował, analizując sytuację.

Wilcze przed nią wydawało się... inne. Wzrok Yrsy przebiegł po jeno postaci – smukłej, lecz nie brakowało w niej siły. Jeno futro miało głęboką, niemal atramentową barwę, która kontrastowała z jasnym światłem wpadającym do jaskini. Yrsa uniosła delikatnie głowę, by spojrzeć w jego oczy, ale dostrzegła coś, co ją zaintrygowało. Były pełne napięcia, jakby sam ich właściciel nie do końca wiedział, co zrobić z własnym zachowaniem.

Czy się jej bało? Nie wyglądało na zagrożone, ale czuła, jak drży – subtelnie, prawie niezauważalnie, jak młode wilczę na pierwszym polowaniu. Jeno ogon poruszał się niespokojnie, choć próbowało go ukryć, zagrzebując w futrze. Było w nim coś ujmującego.

Yrsa nie wiedziała, dlaczego, ale poczuła ciepło. Nie fizyczne – lecz emocjonalne, delikatne uczucie, które rozlewało się w jej wnętrzu. Może to zmęczenie sprawiało, że była bardziej podatna na taki nastrój. A może...

Zerknęła na wilcze znowu, teraz bardziej ostrożnie. Słuchała jeno słów, próbując się skupić, ale coś w jeno głosie było chaotyczne, niemal rozbrajająco szczere. Może trochę zbyt szczere. Uniosła brew, a na jej pysku pojawił się cień uśmiechu. Było to niemal niedostrzegalne, ledwie zauważalne drgnięcie warg, ale dla tych, którzy by patrzyli, oznaczało jedno – Yrsa była rozbawiona.

Nie do końca jednak ufała tej sytuacji. Wilcze, choć wydawało się przyjazne, mogło być po prostu ostrożne w obliczu obcej wadery. Wciąż pamiętała, jak w jej stronę patrzyli inni, gdy zbliżała się do granic ich terytorium – jak na potencjalne zagrożenie. Ten tutaj jednak był inny. Jakby bardziej... miękki?

– Dziękuję za propozycję – powiedziała cicho, jej głos łagodny, ale stanowczy. Po czym poprawiła się, podnosząc nieco uszy w geście ostrożnej pewności siebie. – Wystarczy, że będzie ciepło i spokojnie.

Jej oczy, jak dwa kawałki zamarzniętego jeziora, przez chwilę zatrzymały się na jeno pysku. Była ciekawa, jak zareaguje na tę prostą odpowiedź. Czy jeno niepewność zelżeje? Czy jeno serce zwolni?

Nagle poczuła, jak zmęczenie ponownie ją dopada. Była zbyt osłabiona, by zbyt długo zastanawiać się nad intencjami innych. Pozwoliła sobie zamknąć na moment oczy i westchnąć lekko, wciąż gotowa słuchać, ale teraz bardziej skupiona na odzyskiwaniu sił.

Wiatr z zewnątrz przyniósł zapach jesiennych liści. W tej chwili zrozumiała, że może naprawdę znalazła miejsce, gdzie dane jej będzie odpocząć. 

Przynajmniej na jakiś czas, jeśli nie będą życzyli sobie jej dłuższej obecności. 


<Xiv?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz