poniedziałek, 25 listopada 2024

Od Yrsy - ,,Spotkanie ze Śmiercią''




Ciemność była nieprzenikniona, rozlewająca się we wszystkie strony jak bezdenny ocean. Gdzieś w oddali słychać było cichy, głuchy dźwięk, jak echo łap uderzających o taflę wody. Yrsa stała pośrodku tej pustki, z ledwie widocznym odbiciem łap w cienkiej warstwie wody, która połyskiwała pod jej łapami niczym martwe lustro. Czuła chłód, przenikający aż do kości, jakby każdy jej oddech wysysał z niej resztki ciepła.
Powietrze wokół niej zgęstniało, a z mroku wyłoniły się dwa jarzące się punkty. Oczy. Blade, przypominające rozlaną mgłę, a jednocześnie pełne żaru, jak rozżarzone węgle w śmiertelnym ogniu. Nie była to żywa istota, nie miała nawet cienia życia. To było coś... pierwotnego, nienazwanego.

Śmierć.

Cielsko, które zdawało się rozciągać poza granice percepcji, przypominało wilka, lecz w zdeformowanej, groteskowej formie. Skóra była napięta na kościach, gdzieniegdzie popękana, odsłaniająca pulsujące w środku coś, co zdawało się wiecznie zmieniać – jakby żyły, ale płynące w nich było nie życie, a sama pustka. Łapy były wydłużone, zakończone szponami dłuższymi niż ostrza, czarne jak najciemniejsza noc. Z pyska zwisała para, a zęby błyszczały ostrzej niż stal. Każdy ruch tej istoty wydawał się niemożliwie płynny, nienaturalny, jakby przeczył prawom rzeczywistości.
Znasz mnie. – Głos Śmierci brzmiał jak tysiąc głosów, szumiących, przeciągłych, jak wiatr hulający przez martwe drzewa.
Yrsa zadrżała, choć nie cofnęła się ani o krok. Patrzyła w te oczy, które zdawały się przewiercać ją na wylot. Oddech ciężki, lecz nie przesiąknięty strachem.
– Mówią, że idziesz za mną krok w krok. Stoimy oto pyskiem w pysk, a ja nie czuję lęku. Zabrałaś mi wszystko, zabrałaś mi również lęk. – Jej głos był cichy, ale stanowczy.
Śmierć podeszła bliżej. Każdy jej krok odbijał się głuchym echem, a woda pod jej łapami rozchodziła się falami, które nie dochodziły do Yrsy, jakby odcinał ją niewidzialny mur.
Istota przekrzywiła głowę. Jej ruch był płynny, niemal nienaturalny
Niczego ci nie zabrałam. – Jej głos był zimny, ale spokojny. – Nie, ja niczego nie zabieram. Ja tylko biorę za łapę. Po to, by nikt nie był wówczas sam. Sam we mgle...
Yrsa uniosła głowę wyżej, zmuszając się do patrzenia w te oczy, które zdawały się pochłaniać jej duszę. Znała tę postać. Śmierć była jej cieniem, towarzyszyła jej przez całe życie, zabierając tych, których kochała.
– Zbyt wielu bliskich mych oddało ci pokłon. Wskazując ich pazurem, mnie skazałaś na samotność. Wskazując ich pazurem, mnie skazałaś na cierpienie. – Jej głos zadrżał, ale nie przez strach. Przez gniew.
Śmierć zrobiła krok naprzód, a woda wokół niej zafalowała w nienaturalny sposób, jakby była żywa.
Czy to ja wskazałam? – spytała, a jej głos zmienił się, nabrał nuty czegoś, co mogło być ironią. – Czy może świat ich wziął, a ja tylko przyszłam, by ich odprowadzić? Nie jestem twoim wrogiem, Yrso. Jestem tym, co zawsze było i zawsze będzie.
Z mroku zaczęły wynurzać się obrazy. Yrsa uniosła głowę, widząc przed sobą wspomnienia. Każdy z nich był żywy, jakby wyjęty z jej umysłu i rzucony na wodną taflę.
Pierwszy obraz pokazał watahę. Młodsza Yrsa biegła obok swojego kuzyna, jego jasne futro jaśniało w blasku słońca. Ich śmiech – ten, który teraz wydawał się tak odległy – rozbrzmiewał w przestrzeni. Ale nagle pojawiła się krew, krzyk, i kuzyn padł na ziemię, jego oczy zastygły w przerażeniu.
On był pierwszy, prawda? – spytała Śmierć, a jej głos przeszedł przez Yrse jak lodowaty wiatr.
Ale obrazy nie przestawały się pojawiać. Kolejne pokazywały jej przyjaciół, towarzyszy, każdego, kto odszedł z tego świata, zostawiając ją samą. Śmierć patrzyła na nią z zimnym spokojem, jakby czekała na coś, czego Yrsa nie mogła zrozumieć.
Śmierć zatrzymała się tak blisko, że Yrsa czuła jej oddech – ciężki, lodowaty, jak wieczny wiatr przynoszący zapach wilgotnej ziemi i opadłych liści. Obrazy wokół niej migotały, przemijały niczym liście porywane przez burzę. Próbowała odwrócić wzrok, lecz każdy ruch jej głowy był bezcelowy – wspomnienia otaczały ją, narzucały swoją obecność.
Oto kuzyn, który zginął za młodu, chroniąc ją przed kłusownikiem. Oto matka, która przestała podnosić głowę pewnej zimnej nocy, kiedy śnieg zasypał wejście do ich legowiska. Oto towarzysze z klanu, jeden po drugim odchodzący na skutek głodu, choroby lub ostrzy pazurów wrogów. Yrsa widziała ich wszystkich – tych, których pokochała, i tych, których straciła.
Nie jestem tu, by cię osądzać. – Śmierć zrobiła krok bliżej, a jej cienie zdawały się oplatać Yrse jak łańcuchy. – Chcę, żebyś zrozumiała. Każde odejście jest częścią drogi. Nie ma w tym winy, ani mojej, ani twojej.
– Dlaczego? – Jej głos był ledwie słyszalny, przepełniony bólem, który zdawał się nie mieć końca. – Dlaczego zawsze zostaję sama?
Śmierć nie odpowiedziała od razu. Oczy istoty błysnęły, a cienie wokół niej zatańczyły, jakby ożywione jej milczeniem. W końcu przemówiła.
Samotność jest iluzją – powiedziała, a jej głos brzmiał jak szelest suchych liści, porwanych przez wiatr. – Nikt nie jest sam. Nawet ty, Yrso, mimo że wierzysz, iż każdy, kogo kochasz, został ci odebrany.
Yrsa prychnęła, jej futro zjeżyło się w odruchu obronnym.
– Mówisz o iluzjach? – zapytała z gniewem w głosie. – A czymże jesteś ty, jeśli nie cieniem? Czymże jest twoje istnienie, jeśli nie wiecznym przypomnieniem, że wszystko, co piękne, musi umrzeć?
Śmierć nachyliła głowę, jakby jej słowa były intrygujące, lecz nie obraźliwe. Jej sylwetka zaczęła zmieniać się, kurczyć, aż stanęła przed Yrsą niemal na jej wysokości, jak równy z równym.
Wszystko, co piękne, musi umrzeć, bo to czyni je pięknym – odpowiedziała. – Spójrz na kwiat, który kwitnie tylko jeden dzień. Czy jest mniej cenny, bo przemija? Czyż nie cenisz go bardziej za to, że wiesz, jak krótki jest jego czas?
Młoda wilczyca wpatrywała się w Śmierć, jej serce biło szybko, a umysł próbował przetworzyć słowa, które usłyszała. Obrazy wokół niej zmieniały się – teraz widziała nie tylko cierpienie, ale i chwile szczęścia. Dzień, w którym jej ojciec nauczył ją polować. Wieczór, kiedy klan wył razem pod gwiazdami. Miłość, która łączyła ją z tymi, których teraz już nie było.
– Ale dlaczego musiałam stracić ich wszystkich? – zapytała cicho, niemal błagalnie. – Dlaczego nie mogłam ich zatrzymać przy sobie?
Śmierć zrobiła kolejny krok, aż ich pyski niemal się zetknęły.
Bo nie mogłabyś być sobą, Yrso, gdybyś nie doświadczyła ich odejścia. – Jej głos był teraz łagodniejszy, bardziej intymny. – Każda strata, każdy ból, ukształtowały cię. Czy myślisz, że byłabyś tym, kim jesteś, gdyby życie nie nauczyło cię, jak kruche jest wszystko? Gdybyś nigdy nie poczuła bólu, czy potrafiłabyś docenić radość?
Yrsa zamilkła. Czuła ciężar tych słów, który osiadał w niej jak kamień, ale jednocześnie coś w środku zaczynało się zmieniać. Myśl o tym, że cierpienie było częścią jej drogi, częścią jej istnienia, nie była łatwa do zaakceptowania, ale była prawdziwa.
Śmierć znów przemówiła, tym razem ciszej, bardziej miękko.
Ja i życie nie jesteśmy przeciwieństwami, Yrso. Jesteśmy dwiema stronami tego samego strumienia. Bez jednego nie istnieje drugie. Ty widzisz mnie jako wroga, ale ja jestem tylko mostem. Bez mojej obecności, nigdy nie doceniłabyś tego, co miałaś.
Obrazy wokół wadery zaczęły blednąć, powoli znikając w mroku. Ale nie były już tak przerażające. Teraz wydawały się... spokojne, jakby każde wspomnienie, każdy ból, było częścią większej układanki, której nigdy wcześniej nie mogła zobaczyć w całości.
– A co z przyszłością? – zapytała. – Czy tam także czeka na mnie tylko pustka?
Śmierć odsunęła się, a jej sylwetka zaczęła rozmywać się w ciemności, stając się znów olbrzymia, nienamacalna. Odpowiedź nadeszła jak echo.
Przyszłość zależy od ciebie. Jest twoim darem, Yrso. Żyj, bo ja i tak nadejdę, kiedy będzie twój czas. Ale do tego czasu... bądź sobą, bądź wilkiem, który przetrwał. Do zobaczenia, Yrso z Wilczej Paszczy...

Ciemność zaczęła się cofać. Obrazy zniknęły, a Yrsa została sama, stojąc na czarnej wodzie. Kiedy otworzyła oczy, była z powrotem w rzeczywistości. Ale chłód Śmierci wciąż unosił się w powietrzu, przypominając jej, że to nie było ostatnie spotkanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz