piątek, 29 listopada 2024

Od Yrsy - ,,Dzieciństwo'' cz.1

 



Pierwszy dzień zimy w Klanie Wilczej Paszczy zawsze był czasem celebracji. Gdy słońce ledwie wschodziło ponad horyzont, jego światło odbijało się od połaci śniegu i lodu, rozświetlając dolinę tysiącem tęczowych blasków. Tego ranka jednak wszystko wydawało się inne. Niebo było ciężkie od chmur, a wiatr wył niczym zapowiedź burzy.

W jaskini na najwyższym szczycie Klanu, Arwena, samica alfa, zmagała się z bólem. Poród trwał od wielu godzin, a wilczyca czuła, jak zimno przenika jej ciało, mimo ciepła bijącego od ścian jaskini. Starszyzna Klanu mówiła, że dzieci narodzone w taki dzień będą szczególne – naznaczone zimą, zarówno w ciele, jak i duchu.

Pierwsze szczenię przyszło na świat tuż przed świtem. Silny samiec o ciemnym futrze, którego imię Einor miało podkreślać jego przyszłą potęgę. Potem kolejne, Sigi i Debra każde zdrowsze i silniejsze od poprzedniego. Ale ostatnie szczenię, to, które przyszło na świat wraz z pierwszymi promieniami bladego słońca, było inne.

Była drobna, niemal przezroczysta. Jej futro, srebrzyste niczym szron, ledwo okrywało wychudzone ciałko. Nie pisnęła, nie poruszyła się, leżała bez życia w śniegu u stóp matki. Arwena spojrzała na nią, a jej serce zamarło.

– Nie przetrwa – mruknął jeden z uzdrowicieli, surowym głosem, pełnym rezygnacji. – Zostaw ją, Arweno. W taką zimę nie ma miejsca na słabość.

– Nie! – warknęła wadera, odsuwając się, by osłonić maleńką istotę. – Ona przeżyje. Jest moim szczenięciem.

Arwena otuliła szczenię własnym ciałem, oddając mu resztki swojego ciepła.

– Nazwę ją Yrsa – wyszeptała. – To imię dla tych, którzy walczą.


•❅─────✧❅✦❅✧─────❅• 


Życie Yrsy od samego początku było walką. Jako najmniejsza w miocie, musiała konkurować o każdą kroplę mleka. Bracia i siostra, silniejsi i więksi, spychali ją na bok, zmuszając do ustępowania miejsca. Jednak Yrsa była uparta. Nawet kiedy odpychano ją od matki, znajdowała sposób, by wrócić – czołgając się, piszcząc i walcząc o swoje miejsce.

Arwena obserwowała ją z mieszanką troski i dumy. Choć słaba, Yrsa miała w sobie coś, co wyróżniało ją spośród rodzeństwa – nieugiętość.

– Ona jest jak zima – mówiła Arwena do swego Rinora. – Delikatna na zewnątrz, ale w środku twarda jak lód.

Mimo to życie Yrsy nie było łatwe. Już jako szczenię cierpiała na nawracające choroby, przez które spędzała więcej czasu w jaskini niż na śnieżnych polach z rodzeństwem. Inne młode wilki zaczęły ją ignorować, widząc w niej jedynie słabego członka stada, który nigdy nie dorówna reszcie.

– Dlaczego musimy na nią uważać? – narzekał Einor, kiedy po raz kolejny kazano mu zabrać ją na zabawę. – Ona nawet nie potrafi biegać!

– Yrsa to ciężar – dodał jeden ze szczeniaków klanu. – Powinna była odejść razem z zimowym wiatrem.

Słowa te raniły młodą wilczycę, ale nie dawała tego po sobie poznać. Uczyła się ukrywać ból za maską obojętności, chociaż jej serce łamało się za każdym razem, gdy była odrzucana.


•❅─────✧❅✦❅✧─────❅• 


Yrsa miała zaledwie kilka miesięcy, kiedy po raz pierwszy doświadczyła wizji. 

Noc była w Klanie Wilczej Paszczy czasem spokoju, gdy wiatr cichł, a śnieżne pola zasypiały pod miękkim kocem gwiazd. Dla Yrsy jednak noc nigdy nie była spokojna.

Już jako małe szczenię spała niespokojnie, kręcąc się i cicho popiskując w snach. Początkowo Arwena myślała, że to zwykłe koszmary, które prędzej czy później miną. Ale z czasem stało się jasne, że to, co dręczyło jej córkę, było czymś więcej.

Podczas pierwszej z koszmarnych wizji, leżała zwinięta w kłębek obok rodzeństwa, gdy nagle jej drobne ciałko zaczęło się trząść. Wilczyca zerwała się na łapy, jej oczy były szeroko otwarte, ale nie widziały niczego w realnym świecie.

– Yrso, obudź się! – Rinor próbował ją potrząsnąć.

Mała wilczyca w końcu wyrwała się z objęć snu, drżąc i piszcząc. Jej pisk był pełen strachu, jakby coś niewidzialnego wciąż ją ścigało.

– Co się stało, moja mała? – zapytała ojciec, tuląc ją mocno.

– Oni tam byli... – wyszeptała Yrsa przez łzy. – Patrzyli na mnie.

Rinor nie rozumiał, o kim mówiła Yrsa. Ale ta noc była początkiem jej zmagań.

W miarę jak Yrsa dorastała, jej sny stawały się coraz bardziej wyraziste. Każdej nocy zasypiała z poczuciem lęku, bo wiedziała, że sny nie przyniosą odpoczynku, lecz kolejne obrazy pełne grozy. W koszmarach widziała cienie – wilki z oczyma jak lodowe stalaktyty, puste i zimne. Ich łapy z brudnego śniegu ciągnęły się ku niej, ich szept odbijał się echem w jej głowie:

– Jesteś nasza... Nie uciekniesz.

Yrsa budziła się z krzykiem, drżąc na całym ciele. Arwena, przybiegając do niej, znajdowała ją zwiniętą w kącie legowiska, z mokrym futrem od łez.

– Nie chcę ich widzieć, mamo! – szlochała Yrsa. – Oni tam są, oni na mnie czekają!

Matka próbowała ją uspokoić, tłumacząc, że to tylko sny, ale Yrsa wiedziała, że to nieprawda. To nie były zwykłe koszmary – cienie były prawdziwe, tak jak duchy, które słyszała na jawie.

Z czasem Yrsa zaczęła bać się zasypiać. Czekała, aż wszyscy w legowisku pogrążą się w głębokim śnie, a potem wpatrywała się w ciemność, starając się utrzymać otwarte oczy. Jej kruche ciało szybko jednak poddawało się zmęczeniu, a gdy sen w końcu ją pochłaniał, cienie wracały.

Były noce, gdy jej płacz budził całe stado. Einor i reszta rodzeństwa często okazywali irytację.

– Dlaczego ona zawsze musi robić taki hałas? – narzekał Sigi. – Zawsze budzi wszystkich!

Rodzice chronili Yrsę przed oskarżeniami, ale wiedziała, że jej córka staje się coraz bardziej wyobcowana.

Koszmary i głosy sprawiały, że Yrsa coraz częściej unikała innych. Wstydziła się swoich lęków, a jednocześnie czuła się niezrozumiana. Szukała samotności w odludnych zakątkach Klanu – w jaskiniach, na wzgórzach, gdzie wiatr śpiewał swoje mroźne pieśni.

Jednej nocy, po wyjątkowo straszliwym koszmarze, znalazła schronienie na skraju lasu. Siadła pod samotnym drzewem, próbując uspokoić drżenie ciała. Wtedy, w głębokiej ciszy, usłyszała delikatny głos:

– Nie bój się nas...

Odwróciła się gwałtownie, szukając źródła, ale nie widziała nikogo. Szept brzmiał jednak bardziej pocieszająco niż te, które wcześniej ją dręczyły.

– Kim jesteś? – zapytała cicho.

– Jestem tym, który odszedł przed tobą. Nie jesteś sama, Yrso.

To była pierwsza noc, gdy zamiast płakać, Yrsa zasnęła w towarzystwie duchów. Choć wciąż ich się bała, zaczynała rozumieć, że były częścią niej – tak samo jak lód i śnieg.


Z czasem te milsze głosy nie były już jedynie szeptami – przybrały formę rozmów. Często, gdy Yrsa oddalała się od stada, słyszała ich śmiech i nawoływania.

– Chodź się z nami bawić! – wołały, gdy uciekała za śnieżne zaspy.

Pewnego dnia, gdy wiatr był wyjątkowo mroźny, usłyszała całą grupę dziecięcych głosów. Opowiadały jej historie o miejscach, których nigdy nie widziała, o zabawach w głębokim lesie i skokach przez lodowe strumienie.

– Kim jesteście? – zapytała ponownie, a tym razem odpowiedzieli:

– Jesteśmy jak ty. Też kiedyś byliśmy szczeniętami.

Yrsa nie rozumiała, co to znaczy, ale czuła, że nie kłamią.

Duszyczki, jak je nazywała, miały ulubione miejsce – małą polanę otoczoną wysokimi drzewami, gdzie śnieg zawsze wydawał się bardziej miękki. To tam Yrsa najczęściej z nimi rozmawiała. Siadała na środku polany, a głosy otaczały ją, opowiadając historie o swoich krótkich życiach.

– Byłem najszybszy w moim miocie! – chwalił się jeden z duchów. – Gdyby nie ta zima, nikt by mnie nie dogonił!

– A ja... – zaczął inny, nieco bardziej cichy głos – nigdy nie zobaczyłem, jak wygląda lato.

Czasami opowiadali jej rzeczy smutne – o głodzie, chorobach i zimnie, które zabrały ich z tego świata, zanim zdążyli dorosnąć.

– To niesprawiedliwe – mówiła Yrsa, łzy płynęły jej po pyszczku.

– Nie płacz – pocieszał ją jeden z głosów. – My już nie czujemy bólu. Jesteśmy tutaj, by cię chronić.


Z czasem rozmowy z duchami przestały być tylko zabawą. Czasami przestrzegali ją przed niebezpieczeństwami.

– Nie idź tam, Yrso – mówił jeden z głosów, gdy zbliżała się do zamarzniętego jeziora. – Lód jest zbyt cienki.

Innym razem opowiadali o rzeczach, które przerażały ją bardziej niż koszmary.

– Yrso, musisz być silna – mówił jeden z głosów, który brzmiał jak młoda wilczyca. – My nie byliśmy. To dlatego nas już nie ma.

Te słowa zapadły jej w pamięć i choć jeszcze wtedy nie rozumiała ich w pełni, czuła ciężar odpowiedzialności, jakby nosiła na swoich barkach nie tylko swoje życie, ale i ich losy.


•❅─────✧❅✦❅✧─────❅• 


Lata mijały, a koszmary i głosy nie opuszczały Yrsy. Jednak z czasem nauczyła się z nimi żyć. Każdy krzyk, każda noc pełna łez hartowała jej ducha. Zrozumiała, że to, co widzi we snach i słyszy na jawie, to nie tylko przekleństwo, ale i dar. Wizje były ostrzeżeniem, wskazówką, że lód, który płynął w jej żyłach, był jej dziedzictwem, ale też próbą.

Chociaż wciąż była drobniejsza od innych i nosiła w sobie cienie przeszłości, stała się częścią Klanu Wilczej Paszczy w sposób, którego nikt się nie spodziewał.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz