Wypalanie obrazków na kawałkach kory okazało się przełomem w komunikacji, szczególnie że znacznie przyspieszyło to naukę tutejszego języka przez Ilangabiego. Teraz, po tak długim czasie nauki, mogli ze sobą swobodnie rozmawiać, nawet jeśli smok wciąż posiadał bardzo silny akcent w swojej mowie. Byłoby też łatwiej, gdyby był faktycznie rozmowny.
– Dlaczego darzysz Onyinyo takim szacunkiem i przywiązaniem, a dla Mistiego, który też jest lisem, jesteś taki podły?
– Mistimochi w niczym nie przypomina mojego ukochanego Onyinyo – fuknęło ogniste stworzenie, wypuszczając ze swoich nozdrzy ciemny dym. Dla Mi był to objaw niezadowolenia i irytacji, bardzo podobny do jej dymiących końcówek włosów, świadczących zawsze o tym samym.
Ilangabi miał zaskakująco dużo reakcji podobnych do tych, które przejawiała wadera. Dym, gdy byli niezadowoleni. Wzmożony ogień, gdy byli źli. Uspokojone płomienie, gdy coś im się podobało. No i niemal całkowite wygaszenie, kiedy ich serce obejmował smutek. Żadne z nich nie było dobre w ukrywaniu swoich emocji, ani chociażby w hamowaniu ich. Gdy Mi zauważyła te powiązania, nie mogła zrozumieć, dlaczego smok darzy ją taką niechęcią, skoro są tak podobni. Aż w końcu któregoś dnia usłyszała coś, co naświetliło sytuację skrzydlatego płomienia.
– Jak Onyinyo jeszcze żył to nigdy nie trzymał mnie zamkniętego w kalisie!
– Onyinyo nie żyje? Dlatego jesteś taki ponury? – podchwyciła Mała Mi. Na te słowa Ilangabi zamknął się w sobie i zniknął w ostrzu.
Ta informacja miała spore znaczenie w relacji wadery ze smokiem. Teraz było bardziej zrozumiałe, dlaczego Ilangabi był tak negatywnie nastawiony w stosunku do wszystkiego, chociaż Mi nie miała pomysłu, w jaki sposób mogła mu pomóc w jego żałobie. Z tego względu wyjątkowo postanowiła zapytać Mistimochiego o pomoc.
– Zazwyczaj po prostu jest się dla kogoś i słucha się jego wyżaleń. U mnie zapewnia się też, że teraz przynajmniej ta osoba już nie cierpi, ale nie sądzę, żeby w jego przypadku to pomogło.
– Ilangabi nie chce w ogóle mówić o śmierci Onyinyo. – Zauważyła Mi. – Mało też o nim opowiada. Albo w ogóle o swojej przeszłości.
Misti zamyślił się.
– Podobno im mniej naciskasz, tym większa szansa, że rozmówca zacznie opowiadać o swoich problemach. Rozmowa musi się odbyć w spokojnym otoczeniu. – Lis wzruszył ramionami. – Nie mam innego pomysłu.
Wilczyca przytaknęła. Spróbowanie raczej nikomu nie zaszkodzi, a może a nuż widelec się uda.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz