środa, 27 listopada 2024

Od Yolotla – "Skrystalizowane żywioły" cz.2

Podczas kolejnej wizyty w kryształowej jaskini, Yolotl był w stanie zbadać znacznie więcej. Gdy przyglądał się kryształom z bliska, zauważył, że mają one występujące w głębi oraz na powierzchni wzory, z czego były one indywidualne dla koloru, ale nie dla poszczególnych kamieni.

Zimno-perłowe kryształy zdobiły jasnobłękitne igły, takie same, jakie tworzył szron podczas mroźnych nocy. W zieleni zaklęte były żółtawe żyłki liści, ciemne, morskie fale chowały się wśród ścian niebieskich kamieni. Czerwień nosiła znamiona głęboko spalonego drewna, ciemniejszy brąz cechował się drobinkami piasku. W minerałach o barwie nieba wisiały ledwo widoczne chmury, z kolei świecąca biel nie tyle kryła w sobie wzory, co przy różnych kątach patrzenia widoczne w niej były tęcze ciągnące się w prostej linii zamiast po łuku. Granatowe, niemal czarne kryształy migały w swoim wnętrzu białymi kropkami gwiazd, a nieco jaśniejsze i o bardziej fioletowym odcieniu błyskały neonowymi piorunami. Istniały też inne, bardziej egzotyczne kolory i kombinacje, ale tych opisanych powyżej było najwięcej.

Yolotl, prowadzony szczenięcą fascynacją, przyglądał się każdemu kamieniowi po kolei, robiąc mentalne zapiski na temat tego, jak wyglądają. Zajęło mu długo, zbyt długo, wręcz żenująco długo, zanim zorientował się, że kryształy, ich kolory oraz zdobienia, odpowiadają różnym żywiołom. Choć jednak jego powolne myślenie go żenowało, głęboka ekscytacja w wyniku odkrycia szybko przyćmiła to uczucie.

Co prawda jeszcze nie wiedział, co to odkrycie znaczyło, ale był bardzo skory się tego dowiedzieć.

Przyglądał się kryształom bardzo długo, rozmyślając, który powinien ze sobą zabrać. Chciał, by jego wybranek był idealny dla niego, można by rzec promieniował przystępną aurą, harmonizującą z tą szczeniaka. Wilcza intuicja mówiła mu, że gdy już wybierze kamień dla siebie, zmieni to znacząco jego życie. Z tego względu nie mogła być to pochopna decyzja.

Wyjątkowo przemawiały do niego burzowe kryształy, te agresywnie grożące palącymi błyskawicami i cicho powarkujące niskimi grzmotami. Być może żywioł burzy niezupełnie pasował do natury basiorka, jednak jego zdaniem nie miało to znaczenia, jeśli to właśnie rezonował z jego energią. Z pewnością nie byłby jedynym, który dostał żywioł nie pasujący do charakteru.

Yolotl ostrożnie wyciągnął niewielkich rozmiarów minerał, a w miejscu ubytku od razu pojawił się zalążek nowego. Szczeniak uśmiechnął się do siebie na ten widok. Najwyraźniej te kryształy były z czasem odnawialne.

Młody wydostał się z jaskini i zmierzył do nory nazywanej z braku lepszego określenia domem. Zamierzał tam bardzo dokładnie przyjrzeć się swojej zdobyczy, a potem wykonać kilka małych eksperymentów.

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz