środa, 6 sierpnia 2025

Od Talii - "Puchło" cz.1

Talia wstała z samego rana. Rozciągnęła się i rozejrzała po ich małym pokoiku. Dalia była nadal zawinięta wokół Puchacza, jej skrzydła wygodnie ułożone na jej bokach. Sohea była wyłożona zaraz na nich, jednak nigdzie nie było śladu Delty. Stary medyk pewnie wyszedł już do pacjentów. On zawsze spał tak krótko, ale dbał żeby Talia i Dalia usypiały wygodnie. I samiczka wiedziała też, że rola medyka wymagała wielu poświęceń, chociaż Delta nigdy nie wyglądał bardzo mocno zmęczony, tylko zirytowany. Talia wstała powoli, wyjmując swoje łapy spod ogonów i sierści innych wilków śpiących w tym miejscu. Było ciasno, ale domowo – przyjemnie.

Talia wyłoniła się zza zasłonki i podążyła za zapachem świeżych ziół do stołka, gdzie już czekał na niej kawałek zajęczej nogi. Pochłonęła ją, głodna po całej nocy snu i niewielkiej kolacji. Delta nie podniósł na nią wzroku ale przywitał się z nią wesoło. Mieszał właśnie jakieś maści które pachniały miętą. Ktoś musiał mieć zapalenie.
—Ktoś ma zapalenie? — spytała wycierając pyszczek.
—Tak.  Russer z WSJ — odpowiedział. — Dobry nos. — i nacisnął na jej nosek. Talia roześmiała się, komplement lecąc prosto do jej serca. Zadowolona z siebie chwyciła za więcej mięty i pod uważnymi instrukcjami Delty sama zaczęła kręcić.

Po zajęciach z medycyny i po zajęciach z łowiectwa Talia odłączyła się od swoich znajomych, żeby pójść na spacer. Jej łapy prowadziły ją przez zarośnięty las i wydeptane ścieżki, gdzie dzikie kwiaty w kolorach bieli, czerwieni i złota mieniły się w letnim słońcu. Południe już przeszło, więc nie było aż tak parnie i ciepło, chociaż nadal promienie grzały i miziały po pysku. Talia przekraczała zgrabnie każdą przeszkodę, jej dodatkowa para łap pozwalając na zgrabne manewrowanie i doskonałe zachowanie równowagi. W końcu od tego ma się supermoce!
Talia przekroczyła w końcu nad kawałkiem drewna prosto nad jeziorko pod wodospadem różanym. Te piękne kwiaty przywitały ja prawie duszącą wonią. Wszystko wokół zawirowało na chwilę, kiedy tlen w jej płucach wypełnił się pyłem i zapachem róży. Ale mimo to było tu pięknie. Czerwienie, róże i zieleń wystawały z każdego kąta, a woda chlapała chłodnymi drobinkami przy każdym uderzeniu w spokojną taflę. Talia odetchnęła. Tu było tak spokojnie, prawie jak w niej. Życie z przeszłości zacierało się na rzecz nowych odkryć i wiadomości. Wadera podeszła bliżej i skuliła się pod jednym z niskich krzaków róży, aby schować się nieco przed słońcem. Może nie było już tragicznie ale cudownie też nie. Jej sierść była nieco targana przez kolce, które definitywnie nie miały dobrych zamiarów, ale Talia była jeszcze na tyle drobna aby nie wbiły się w jej skórę i nie zrobiły krzywdy. Siedząc tak pod krzakiem, jej oczy obserwowały otoczenie. Delta i Salvatore mówili, że to bardzo dobre ćwiczenie i na medyka i na łowcę. Więc obserwowała. Motyle i pszczoły przelatywały pomiędzy kwiatami , w pośpiechu, jakby pyłek w głowach róż miał zaraz wyparować. Gdzieś jakaś myszka, pod liściem, szukała czegoś w trawie, jej wąsy poruszając się przy jej intensywnych ruchach nosa. I tak sobie siedziała, dopóki coś miękkiego nie przylgnęło do jej łapy. Sierść na jej karku zjeżyła się, a ciało zastygło w bezruchu. Aiden mówił jej że to jest jej reakcja na panikę i że to nie dobrze. Zastyganie jest niedobre, ale ona nie była w stanie tego kontrolować, nie była w stanie tego zmienić. Powoli, z bijącym w piersi sercem spojrzała co raczyło ja dotknąć. W myślach już widziała niedźwiedzia z ostrymi szponami, wilka ze złymi zamiarami  czy nawet tygrysa, bo ponoć i one bywają czasami widziane na terenach watahy. Ale nic takiego nie znajdowało się u jej boku. Zamiast strasznych drapieżników Talia spoglądała na małe białe zawiniątko. Po krótkim namyśle, tknęła to łapką, a to wydało z siebie tylko prychnięcie. Samiczka tak jeszcze chwilę na to patrzyła, aż stworek nie przesunął się dalej, idąc wzdłuż jej ciała, jakby ta była górą do przejścia, a nie wilkiem do przeskoczenia. Dwa uszka wystawały z tego dziwactwa jak sunęło po drodze niczym ślimak. Nie za szybko, nie za wolno, z wyrafinowaniem jakiego Talia nie spodziewała się po czymś co zdawało się nie mieć oczu. Co to było? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz