Talia wstała z samego rana. Rozciągnęła się i rozejrzała po ich małym pokoiku. Dalia była nadal zawinięta wokół Puchacza, jej skrzydła wygodnie ułożone na jej bokach. Sohea była wyłożona zaraz na nich, jednak nigdzie nie było śladu Delty. Stary medyk pewnie wyszedł już do pacjentów. On zawsze spał tak krótko, ale dbał żeby Talia i Dalia usypiały wygodnie. I samiczka wiedziała też, że rola medyka wymagała wielu poświęceń, chociaż Delta nigdy nie wyglądał bardzo mocno zmęczony, tylko zirytowany. Talia wstała powoli, wyjmując swoje łapy spod ogonów i sierści innych wilków śpiących w tym miejscu. Było ciasno, ale domowo – przyjemnie.
Talia wyłoniła się zza zasłonki i podążyła za zapachem
świeżych ziół do stołka, gdzie już czekał na niej kawałek zajęczej nogi.
Pochłonęła ją, głodna po całej nocy snu i niewielkiej kolacji. Delta nie
podniósł na nią wzroku ale przywitał się z nią wesoło. Mieszał właśnie jakieś
maści które pachniały miętą. Ktoś musiał mieć zapalenie.
—Ktoś ma zapalenie? — spytała wycierając pyszczek.
—Tak. Russer z WSJ — odpowiedział. —
Dobry nos. — i nacisnął na jej nosek. Talia roześmiała się, komplement lecąc
prosto do jej serca. Zadowolona z siebie chwyciła za więcej mięty i pod
uważnymi instrukcjami Delty sama zaczęła kręcić.
Po zajęciach z medycyny i po zajęciach z łowiectwa Talia
odłączyła się od swoich znajomych, żeby pójść na spacer. Jej łapy prowadziły ją
przez zarośnięty las i wydeptane ścieżki, gdzie dzikie kwiaty w kolorach bieli,
czerwieni i złota mieniły się w letnim słońcu. Południe już przeszło, więc nie
było aż tak parnie i ciepło, chociaż nadal promienie grzały i miziały po pysku.
Talia przekraczała zgrabnie każdą przeszkodę, jej dodatkowa para łap pozwalając
na zgrabne manewrowanie i doskonałe zachowanie równowagi. W końcu od tego ma
się supermoce!
Talia przekroczyła w końcu nad kawałkiem drewna prosto nad jeziorko pod
wodospadem różanym. Te piękne kwiaty przywitały ja prawie duszącą wonią.
Wszystko wokół zawirowało na chwilę, kiedy tlen w jej płucach wypełnił się
pyłem i zapachem róży. Ale mimo to było tu pięknie. Czerwienie, róże i zieleń
wystawały z każdego kąta, a woda chlapała chłodnymi drobinkami przy każdym
uderzeniu w spokojną taflę. Talia odetchnęła. Tu było tak spokojnie, prawie jak
w niej. Życie z przeszłości zacierało się na rzecz nowych odkryć i wiadomości.
Wadera podeszła bliżej i skuliła się pod jednym z niskich krzaków róży, aby
schować się nieco przed słońcem. Może nie było już tragicznie ale cudownie też
nie. Jej sierść była nieco targana przez kolce, które definitywnie nie miały
dobrych zamiarów, ale Talia była jeszcze na tyle drobna aby nie wbiły się w jej
skórę i nie zrobiły krzywdy. Siedząc tak pod krzakiem, jej oczy obserwowały
otoczenie. Delta i Salvatore mówili, że to bardzo dobre ćwiczenie i na medyka i
na łowcę. Więc obserwowała. Motyle i pszczoły przelatywały pomiędzy kwiatami ,
w pośpiechu, jakby pyłek w głowach róż miał zaraz wyparować. Gdzieś jakaś
myszka, pod liściem, szukała czegoś w trawie, jej wąsy poruszając się przy jej
intensywnych ruchach nosa. I tak sobie siedziała, dopóki coś miękkiego nie
przylgnęło do jej łapy. Sierść na jej karku zjeżyła się, a ciało zastygło w bezruchu.
Aiden mówił jej że to jest jej reakcja na panikę i że to nie dobrze. Zastyganie
jest niedobre, ale ona nie była w stanie tego kontrolować, nie była w stanie
tego zmienić. Powoli, z bijącym w piersi sercem spojrzała co raczyło ja
dotknąć. W myślach już widziała niedźwiedzia z ostrymi szponami, wilka ze złymi
zamiarami czy nawet tygrysa, bo ponoć i
one bywają czasami widziane na terenach watahy. Ale nic takiego nie znajdowało
się u jej boku. Zamiast strasznych drapieżników Talia spoglądała na małe białe
zawiniątko. Po krótkim namyśle, tknęła to łapką, a to wydało z siebie tylko
prychnięcie. Samiczka tak jeszcze chwilę na to patrzyła, aż stworek nie
przesunął się dalej, idąc wzdłuż jej ciała, jakby ta była górą do przejścia, a
nie wilkiem do przeskoczenia. Dwa uszka wystawały z tego dziwactwa jak sunęło
po drodze niczym ślimak. Nie za szybko, nie za wolno, z wyrafinowaniem jakiego
Talia nie spodziewała się po czymś co zdawało się nie mieć oczu. Co to było?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz