Przez wszystkie swoje lata na ziemi Szpak nauczył się jednego.
Że on kompletnie nie rozumie siebie. Jego reakcje były dla niego często
zagadką. Kiedy jego rodzina się rozsypała, każdy poszedł w swoją stronę,
namiastka przynależenia przepadła w odmęty zapomnienia, myślał że będzie płakał,
tęsknił. Jednak ani jedna łza nie spłynęła po jego policzku, nie załkał, nie
żałował, po prostu poszedł w swoją własną stronę. Jego skrzydła poniosły go tam
gdzie czuły się bezpieczniej, gdzie wielki świat nie przerażał go jeszcze.
Potem kiedy mało nie połamał się po nieudanym lądowaniu, kiedy leżał w jaskini
medycznej noc za nocą, odcięty od nieba, myślał że będzie się bał. Ale jedyne
co czuł to niepokój, nie o siebie konkretnie. Nie potrafił go wtedy ulokować. Z
perspektywy czasu martwił się bardziej o to że nie widział nieba i jego spokój
nie mógł otulić go do snu. Kiedy Dana spojrzała w jego oczy po raz pierwszy z
tym ogniem w oczach, tym płomieniu, który muskał jego czarną sierść jak ogon
diabła, myślał że będzie odwzajemniał to uczucie. Jednak spoglądał na nią i nie
czuł nic. Pustka, stres i spięcie
towarzyszyły mu na każdym kroku postawionym u jej boku. „Czy starczę ci na
jedną noc?” było jego sposobem na pokazanie tej przepaści, która jest między
nimi.
A teraz. Musiał spytać się siebie kim była dla niego Smoła? Parę już tygodni
spotykali się regularnie. Łączyły ich treningi i miłe rozmowy. Szpak mógł
wywodzić się na swoje tematy, które wisiały mu na duszy, które prześladowały
jego myśli jak cienie i światła. Ale czy tam było coś więcej. Spoglądał na nią
i widział tylko przyjaciela. Może nawet znajomego. Jakaś relacja kwitła między
nimi, rosnąc powoli i kwitnąc jak przebiśnieg, przebijając się przez warstwy
chłodu jakie Szpak zbudował przez te dwa lata swojego istnienia. Czy ją kochał?
Nie. Jej oczy były koloru nieba, które było dalekie jego sercu. Nie
przypominało tego nad nim, po którym płynęły puchate chmurki. To na którym
słońce wstawało co rano w pomarańczach i zachodziło wieczorami przykryte fioletami.
Gdzie noc odbijała się srebrnym blaskiem na deszczu, nie łzami w kącikach oczu.
Szpak zastygł. Ona nie wie co się z nią dzieje, a on ma wiele pytań. Dlaczego
każda osoba w jego życiu w jego okolicy spogląda na niego i określa go jako coś
warte kochania. Czy to bycie miłym powoduje, że waderom w jego okolicy gną się
kolana? Dlaczego? Po co? Jak? Pocałunek trwał tylko chwilę, sekundy, które
Szpakowi dłużyły się jak lata. Myśli wariowały w jego głowie, plącząc się w skomplikowane
wiązania. Jak zapomniana włóczka w kącie, która już dawno nie nadawała się do
niczego. Kłębek poplątanych supłów, które z łatwością trzymają resztkę prostych
kawałków w ryzach.
Spojrzała na niego. Jej oczy odbiciem nieba, a jednak było w nich coś obcego.
Coś dalekiego. Czy to był ten ogień, który mógłby się tam palić.
—Nie wiesz… ?— powtórzył, jego mięśnie zaciśnięte w miejscu. Była odrobinę za
blisko, jej futro nadal ocierało się o jego. Jej futro rozjaśniło się od
rumieńca, który wkradł się na jej policzki. —Ja też nie. — przyznał i zrobił
krok w tył.
—Nie wiesz...czego? — dopytała, panika w jej słowach, w jej oczach. Ale jej
ciało pozostało w miejscu.
—Dużo nie wiem. Ale nie wiem co się z Tobą dzieje i jak zareagować. Nie wiem co
mam czuć… Co jeśli nie czuję nic? — mruknął. Jego oczy podążyły do góry, do
nieba jakby szukając odpowiedzi, w cichej nadziei, że gwiazdy udzielą mu swojej
mądrości. — nie jestem zły na ciebie, ale… obawiam się, że tu… nic nie ma. — Szpak dotknął swojej klatki
piersiowej. —Pusto. Ty, Dana. Ten ogień w oczach, miłość która się pali jak tak
ciepło, a ja… chłód, zima. Nie wiem… Czy to jest normalne? — zwrócił się do
niej, jego słowa niepewne, zagubione, jakby szukały wsparcia. Odpowiedzi od
niej nie oczekiwał. Jego pytanie nie miało poprawnej odpowiedzi. — Czy to
normalne, że nie umiem kochać? Że nic mnie nie ekscytuje w innych? Że nie ma
motylków, oczekiwań, ognia, ciepła? Co ty czujesz? — desperacko wydobyły się z
niego jego obawy, jego chęć przynależenia do pewnej normy, która była dla niego
tak daleka, prawie nieosiągalna. —Nie wiem… czego oczekujesz? — już tylko
szepnął, jego krok w tył dłuższy, głos spokojny i miarowy.
<Smoła?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz