Kolorowa firanka rozchyliła się z klekotem aluminiowych oczek, a ku zdziwieniu gońca, pomieszczenie było wolne od dymu. Nie miał zbyt wiele czasu by się rozejrzeć, bo jego wzrok padł od razu na rozległą, poprutą leżankę ustawioną w centrum pomieszczenia. Brunatna tapicerka wypchana w brakujących miejscach suchą trawą, albo połatana niepasującymi szwami, wyglądała jakby ją wzięto z wysypiska. Na niej, rozlany jak wydra, wylegiwał się szaro-czarny basior z charakterystycznym szkiełkiem w oku, który mrużąc oczy przeprowadzał inspekcję fiolki z brudno-szarą mazią.
-Kto to zdołał się przepchnąć przez mojego brata?- Nie odebrał wzorku od przedmiotu.
-Ciekawy rozmówca.- Usiadł po drugiej stronie stolika.- Wyglądasz znajomo, chyba cię znam. Jesteś z Szarych Jabłoni, dobrze myślę?
-To nie ty tu zadajesz pytania.
-Jestem Hiekka.- Wystawił łapę w geście powitania. - Z grzeczności należałoby odpowiedzieć.
- Gizmo. -Odwzajemnił uścisk, choć niechętnie.- Widzę dobrze wychowany co? Chudy taki, kosteczki pewnie kruche.
Brązowy przerzucił przez ramię pękatą torbę i wysypał na mnóstwo woreczków z tajemniczą zawartością.
-Opium. Nie tylko ty tu szastasz towarem. - Jego duma mieszała się z pyszałkowatością.
Gizmo obejrzał zawartość jednego woreczków, zostawił sobie na leżance po czym wrócił do inspekcji fiolki.
- Kupię. Podaj swoją cenę, a potem spieprzaj. - Machnął na niego lekceważąco łapą.
- Zatrudnij mnie.
-Co?
- Nadaję się. Daj mi tworzyć Spelunę.
-Wiedziałem, że nie szedłbyś tu taki szmat drogi, żeby się pozbyć balstu.- Rozłożył się wygodnie, jakby oczekując opowieści.- No, gadaj, dlaczego się tak tu pchasz?
- Jest mi bliżej do śmierci niż dalej.- Wzruszył ramionami.- Mam 9 lat a pamiętam może z 3. Całe życie przepiłem albo przećpałem. Nie za wiele w życiu zrobiłem. Zabawne, bo moje ambicje, są większe niejednego pachołka. Chciałbym w czymś zamoczyć na serio łapy, mieć cokolwiek do napisania na nagrobku. Coś, co by nie wybiło na tle, rozumiesz co mówię?
-Nie jestem skory brać w swoje szeregi ćpunów. Mamy sprzeczne interesy.
-Wiedziałem, że to powiesz.- Zaczął grzebać łapą w torbie.- Ale mam dla ciebie coś, co może ci się spodobać.
Wygrzebał z dna kawałek pożółkłej kartki i wyprostował ją na stoliku. Gizmo wziął pomięty świstek, poprawił szkiełko i przeczytał w myślach powykręcane gryzmoły.
-Kto to zdołał się przepchnąć przez mojego brata?- Nie odebrał wzorku od przedmiotu.
-Ciekawy rozmówca.- Usiadł po drugiej stronie stolika.- Wyglądasz znajomo, chyba cię znam. Jesteś z Szarych Jabłoni, dobrze myślę?
-To nie ty tu zadajesz pytania.
-Jestem Hiekka.- Wystawił łapę w geście powitania. - Z grzeczności należałoby odpowiedzieć.
- Gizmo. -Odwzajemnił uścisk, choć niechętnie.- Widzę dobrze wychowany co? Chudy taki, kosteczki pewnie kruche.
Brązowy przerzucił przez ramię pękatą torbę i wysypał na mnóstwo woreczków z tajemniczą zawartością.
-Opium. Nie tylko ty tu szastasz towarem. - Jego duma mieszała się z pyszałkowatością.
Gizmo obejrzał zawartość jednego woreczków, zostawił sobie na leżance po czym wrócił do inspekcji fiolki.
- Kupię. Podaj swoją cenę, a potem spieprzaj. - Machnął na niego lekceważąco łapą.
- Zatrudnij mnie.
-Co?
- Nadaję się. Daj mi tworzyć Spelunę.
-Wiedziałem, że nie szedłbyś tu taki szmat drogi, żeby się pozbyć balstu.- Rozłożył się wygodnie, jakby oczekując opowieści.- No, gadaj, dlaczego się tak tu pchasz?
- Jest mi bliżej do śmierci niż dalej.- Wzruszył ramionami.- Mam 9 lat a pamiętam może z 3. Całe życie przepiłem albo przećpałem. Nie za wiele w życiu zrobiłem. Zabawne, bo moje ambicje, są większe niejednego pachołka. Chciałbym w czymś zamoczyć na serio łapy, mieć cokolwiek do napisania na nagrobku. Coś, co by nie wybiło na tle, rozumiesz co mówię?
-Nie jestem skory brać w swoje szeregi ćpunów. Mamy sprzeczne interesy.
-Wiedziałem, że to powiesz.- Zaczął grzebać łapą w torbie.- Ale mam dla ciebie coś, co może ci się spodobać.
Wygrzebał z dna kawałek pożółkłej kartki i wyprostował ją na stoliku. Gizmo wziął pomięty świstek, poprawił szkiełko i przeczytał w myślach powykręcane gryzmoły.
„Raport dla izby kontroli”
„Sytuacja alarmowa. Wilki na terenie watahy zdradzają oznaki choroby. W jaskini medycznej rosnące przypadki otumanienia, słabej kontroli ciala, zaburzeń o podłożu neurologicznym, zachowania nerwicowe.Podejrzewany wcześniej nieznany wirus mózgu (teoria medyka),
chociaż nie ma dowodów na potwierdzenie tej tezy. Proszę o pilną reakcję i wszczęcie dochodzenia.
Możliwość celowego działania na szkodę wspólnoty (moja teoria), nie ma dowodów na poparcie tezy.”„PS: proszę o raport, jak się sprawuje nowy narybek.”
- Agrest
-Narybek? -Parsknął ewidentnie rozbawiony.
-Nie wnikałem. Miałem to dostarczyć na pocztę ptasią, ale…przeszło drogą okrężną tutaj.
-Czy ty próbujesz mnie przekupić tym?- Wymachiwał w powietrzu szeleszczącą kartką.
- Tylko pokazać, jak cenny mogę być.Ale jeśli masz to gdzieś.- Położył palce na kartce.- To ja to chętnie dostarczę.
-Dobrze…-zastanowił się, cofnął łapę.- Dobrze więc.
Założył mu łapę na ramię i przytulił jak druha, chociaż jeszcze kilkanaście minut temu traktował go jak wroga.
-Dobrze mieć kogoś wpływowego w szeregach, co?- Zaśmiał się sztucznie.- Co pijesz, bimber, żołądkową?
- Jabłonie nie mają lepszych?- Próbował przeciągnąć swoje wrażenie bardziej poinformowanego niż jest. - Odpowiedź no, skąd cię przywiało?
-A jakże, od Jabłoni. Miałem już swoje stancje tam, ale pomyślałem, mógłbym się rozlać ze swoją misją szerzej. Powiem szczerze, że mierzi mnie wasze spoufalanie się z naszymi sąsiadami. Ochydne. Jesteście tak związani tą całą biurokracją, prawami,zakazami, raportami, że zupełnie zapomnieliście co się w życiu liczy. A liczy się, żeby je przeżywać. - Uderzył mu palcem w serce po czym podał do łap czarkę.
- Nie ująłbym tego lepiej. - wziął napitek. - Skoro już tu jestem, mam wiele pytań.
Czarny wykończył naparstek duszkiem.
- Czym jest Relaks?
Słysząc to, złapał go atak kaszlu tak mocny, że musiał uderzyć się parę razy w pierś. Niewiele mówiąc, machnął na niego łapą, by Hiekka poszedł z nim głębiej tunelami jaskini.
-Nie wnikałem. Miałem to dostarczyć na pocztę ptasią, ale…przeszło drogą okrężną tutaj.
-Czy ty próbujesz mnie przekupić tym?- Wymachiwał w powietrzu szeleszczącą kartką.
- Tylko pokazać, jak cenny mogę być.Ale jeśli masz to gdzieś.- Położył palce na kartce.- To ja to chętnie dostarczę.
-Dobrze…-zastanowił się, cofnął łapę.- Dobrze więc.
Założył mu łapę na ramię i przytulił jak druha, chociaż jeszcze kilkanaście minut temu traktował go jak wroga.
-Dobrze mieć kogoś wpływowego w szeregach, co?- Zaśmiał się sztucznie.- Co pijesz, bimber, żołądkową?
- Jabłonie nie mają lepszych?- Próbował przeciągnąć swoje wrażenie bardziej poinformowanego niż jest. - Odpowiedź no, skąd cię przywiało?
-A jakże, od Jabłoni. Miałem już swoje stancje tam, ale pomyślałem, mógłbym się rozlać ze swoją misją szerzej. Powiem szczerze, że mierzi mnie wasze spoufalanie się z naszymi sąsiadami. Ochydne. Jesteście tak związani tą całą biurokracją, prawami,zakazami, raportami, że zupełnie zapomnieliście co się w życiu liczy. A liczy się, żeby je przeżywać. - Uderzył mu palcem w serce po czym podał do łap czarkę.
- Nie ująłbym tego lepiej. - wziął napitek. - Skoro już tu jestem, mam wiele pytań.
Czarny wykończył naparstek duszkiem.
- Czym jest Relaks?
Słysząc to, złapał go atak kaszlu tak mocny, że musiał uderzyć się parę razy w pierś. Niewiele mówiąc, machnął na niego łapą, by Hiekka poszedł z nim głębiej tunelami jaskini.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz