~Akcja dzieje się za czasów szczeniaka, gdy Lucas jest jeszcze w WSC
Zwykły zimowy dzień. Lucas przyglądał się szczeniakom bawiącym się razem. Już je kiedyś poznał. Dwie waderki. Joena i Notte. Były one dla niego bardzo miłe, więc je polubił. Opiekę nad nimi sprawowała Wuwuzela, wadera, która otaczała szczeniaki swoją miłością i troską. Lucas szybko ją pokochał, jak drugą matkę. Tęsknił za swoją prawdziwą. Bał się, że zostanie sam, ale te trzy wadery zmieniły to. Teraz czuł, że nie będzie sam. W pewnym momencie poczuł czyjąś obecność, która nie sprawiała wrażenia dobrej. Aura płynącą z niej wydawała się wroga i dziwnie znajoma. Lucas poczuł, że musi to sprawdzić, by waderą nic nie zagroziło. Ruszył więc niepewnym krokiem w kierunku krzaków. Coś szybko odbiegło od nich i pognało w inne. Lucas niepewnie szedł za nim. W pewnym momencie z krzaków wyłonił się wilk. Cały ubrudzony krwią z wzrokiem wrogim, przepełnionym nienawiścią.
- Gdy my toczyliśmy wojnę, ty znalazłeś sobie nowy dom!- warknął wilk. Lucas poczuł, że do jego oczu napływają łzy. Chciał uciec, ale wilk nadepnął na ogon malca. Lucas pisnął.
- O nie kolego. Wracasz ze mną. Do domu.- dwa ostatnie słowa wilka sprawiły, że Lucasowi zakręciło się w głowie. Upadł, a wilk wziął jego ciałko w pysk. Tak oto Lucas został zabrany do domu. Do Watahy Wilków Krwi. Gdy się obudził znajdował się przed ojcem. Jego strach wzrósł do potęgi. Nie ruszał się, gdyż nie chciał, by ojciec spojrzał na niego.
- Jesteś pewien, że to on i że jest żywy?
- Tak panie.
- Gdzie go znalazłeś?
- Daleko na północy, na terenach Watahy Srebrnego Chabra.
- Rozumiem. - odparł Diablo i spojrzał na wilczka, który akurat w tym momencie nie zamknął oczek. - Wyglądasz zupełnie jak twoja matka. - powiedział Diablo. Lucas poczuł ukłucie w sercu na samą wzmiankę o mamie. Tęsknił za nią.
- Co z nim zrobimy?
- Spróbuję go wyszkolić. Stanie się mordercą. Będzie tak silny, jak ja.
- Ależ panie.
- Cisza. Zadecydowałem. - powiedział Diablo i znów spojrzał na Lucasa. Od tamtej pory życie Lucasa się zmieniło. Ciągle trening. Podczas jego pierwszego treningu, Diablo dostrzegł, że malec jest całkiem niezły. Dlatego kontynuował nauki. Lucas z dnia na dzień stawał się inny. Każda emocja opuszczała jego ciałko. Już nic w nim nie można było dostrzec.
~Czasy obecne
Lucas wędrował w poszukiwaniu pożywienia. Już jakiś czas temu ojciec przydzielił go do łowców mówiąc, że dzięki temu stanie się lepszym mordercą. Jego łapy trzymały się blisko ziemi. Stapął cicho, bezszelestnie. Skupiony na swoim nowym celu. W oddali dostrzegł jelenia. Obrał go za swój nowy cel. Gdy był wystarczająco blisko skoczył za nim. Jeleń w popłochu zaczął uciekać. Biegł przede siebie, a Lucas tuż za nim. W biegli na dość dziwne tereny. Lucasowi wydały się ona dziwnie znajome. Nagle przed jego nosem przeleciała dziwna czapla. Była ona niebieska. Lucas stracił panowanie nad prędkością i potknął się. Upadł niekorzystnie i na plecy po czym zaczynał tracić przytomność. Nagle stanęła nad nim wadera. Spoglądała na niego swoim czułym wzrokiem. Tylko tyle zapamiętał przed zaśnięciem.
< Joena? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz