wtorek, 7 kwietnia 2020

Od Talazy CD Szkła - "Pierwsza Krew"

Bezsenne noce wypełnione były światłem, a bezbarwne dni określał żal. Choć obie te rzeczy przydawały zmęczenia, zmuszając do krycia oczu cieniem własnych łap, tak żadna z nich nie pozwalała zasnąć, kierując wcześniej czy później najpierw mój wzrok, a potem całą osobę pod rozjaśnione wejście do jaskini. Nienawidziłam siebie za to, że ciągle tam siadałam, patrząc na śpiący w z dnia na dzień coraz cieplejszym blasku las, usilnie próbując wypatrzeć bezimiennie góry, które powinny stać na niewyraźnej linii horyzontu. Ktoś dumny mógłby pewnie sobie odpuścić, ukryć się w cieniu i z pełnym godności spokojem raz po raz mierzyć się z objawami, jakie przynosił każdy z kolejnych dni choroby, jednak jeśli to tak ma wyglądać duma, wolałam poniżyć się codzienną pielgrzymką pod jasny portal, gdzie pielęgnowałam nadzieję na to, że jeszcze uda mi się opuścić to miejsce. Najlepiej po wyzdrowieniu, ale jeśli rzeczywiście zostało mi niewiele czasu, to może choć krótkim spacerem udałoby mi się rozjaśnić szare dni zamknięcia, względnie jesień życia. Czułam się staro, a mimo tego przytłaczał mnie nadmiar rzeczy, których jeszcze nie zrobiłam.
Tym razem przy wejściu czuwał Szkło. Basior o jasnej sierści, zdawało mi się, że trochę jaśniejszej niż wtedy, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, zniknął sprzed moich oczu w mocnym świetle wieczoru, ukazując się dopiero wtedy, gdy byłam mniej więcej w połowie drogi przez jaskinię, ale może to tylko przeoczenie mojego zmęczonego umysłu, a nie faktyczna zasługa pijanego wiosną słońca. Przysiadłszy w swoim ulubionym miejscu, lekko machnęłam do basiora łapą, nie odwracając w jego stronę wzroku skupionego już od chwili w standardowym punkcie. Po chwili milczenie, którego się u niego nie spodziewałam, zmusiło mnie do zerknięcia w jego stronę.
- Lepiej się czujesz? – było to bardziej stwierdzenie, niż pytanie. Basior potwierdził trafność mojego  strzału skinieniem głowy.
- A ty…
Przerwałam mu obojętnym machnięciem łapy. Umilkł zgodnie z życzeniem, które wyraziłam gestem, jednak tak szybko, jak cisza się pojawiła, tak szybko wraz z towarzyszącym sobie napięciem urosła do trudnych do zniesienia rozmiarów.
- I tak nie pozwolą ci wyjść – rzuciłam bez zastanowienia, co ściągnęło na mnie zdziwiony wzrok basiora.
- Co? – zapytał, ale ja wracałam już do swojego kącika w jaskini.
- Szybkiego powrotu do zdrowia! – rzuciłam obojętnie, nie tracąc sił na odwrócenie się w stronę rozmówcy.
Skuliwszy się w uścisku kamiennych ścian, wróciłam do dawnych trosk. Bębniąc nieswojo pazurami o ziemię, zastanawiałam się, jak urozmaicić sobie trudne dni spędzane w sterylnej paszczy jaskini medycznej, wiedząc, że było to zadanie nieporównywalnie łatwiejsze od organizacji wielkiej ucieczki w majaki horyzontu. Szczególnie teraz, kiedy praktycznie z każdym świtem pojawiał się nowy towarzysz niedoli. Właśnie przy tej myśli mój wzrok padł na Magnusa, basiora, który dołączył do naszego wesołego grona właśnie tego dnia. Taki to będzie miał energię, żeby wyrwać się rutynie.
- Magnus – położywszy się niedaleko basiora, zniżyłam głos prawie do szeptu. Upewniwszy się, że tak właśnie brzmiało imię nowoprzybyłego, zaczęłam rozmowę niewiele znaczącym pytaniem – Jak się czujesz?

< Magnus? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz