- Najpierw chciałbym zobaczyć, co już jesteś w stanie zrobić. Trzymajmy się więc planu, sprawdzę tylko twoje mięśnie i ich dotlenienie. Zegnij nogi, proszę.
- Wszystkie cztery?
Przytaknął. Posłusznie wykonałem polecenie, a ponieważ nie nadeszło żadne następne, trwałem w tej pozycji dobrych kilkadziesiąt sekund. Wreszcie poczułem, że dłużej nie dam już rady, a moje kończyny zaczęły coraz mocniej się trząść. W końcu zgięły się zupełnie i położyłem się na ziemi.
- Bardzo ładnie - skomentował ptak - teraz równowaga. Stań na tylnych łapach i wytrzymaj tak jak najdłużej.
Podniosłem się na dwóch nogach. Jedna sekunda, dwie, trzy, zacząłem liczyć. Cztery... i opadłem z powrotem na cztery łapy.
- Mogę jeszcze raz? - zapytałem.
- Dawaj.
Powtórzyłem to ćwiczenie. Że też nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, aby je wykonać. Co prawda ćwiczyłem już równowagę skacząc po głazach leżących nad jeziorem i chodząc po powalonych pniach drzew, jednak stanie na dwóch łapach było czymś zupełnie innym i bez wątpienia trudniejszym. Po takim jednorazowym wypróbowaniu pozycji dwunożnej, powinno pójść mi lepiej...
Jeden, dwa... sześć, siedem... jedenaście, dwana...
- No, jedenaście i pół. Mogło być lepiej, ale mogło być też gorzej. A teraz - tutaj wygodnie usiadł pod drzewem - dookoła tej łąki. Truchcikiem ile dasz radę, policzymy okrążenia i do domu.
Pięćdziesiąt cztery. Pięćdziesiąt cztery razy dookoła łączki. Wynik świetny, ale ten sprawdzian moje mięśnie będą jeszcze długo pamiętać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz